Kryzys w Europie przedostaje się coraz to w większym stopniu na rynek niemiecki. W ten oto sposób firmy niemieckie w coraz to większym stopniu odczuwają całą sytuację, którą zdaje się przedstawiać teatrzyk strefy euro. Kryzys – bo o nim mowa – w coraz większym stopniu oddziałuje nie tylko na niemiecką gospodarkę, ale także jest głównym powodem osłabienia wzrostu gospodarczego w Chinach. Ostatnia wypowiedź prezesa Siemensa – jeden z największych niemieckich koncernów przemysłowych – podkreśliła jedną z ważniejszych spraw. Zarówno Siemens, jak i inne firmy nie spodziewają się gwałtownego ożywienia gospodarczego, dlatego liczą się z tym, iż dojdzie do znacznego osłabienia koniunktury. Konsekwencje mogą być zależne od danego przemysłu i zespołu, jednak trzeba liczyć się masowymi zwolnieniami z pracy lub ucinaniem pensji obecnym pracownikom – na czymś niestety trzeba będzie tnąc koszty. Sueddeutsche Zeitung – niemiecka gazeta – opisuje sytuację Siemensa, w której to wartość nowych zamówień spadł od kwietnia do czerwca i niestety jest to sytuacja czwarta z rzędu. Prezes Siemensa twierdzi, że jest to na wskutek obecnych działań politycznych, które nie mogą powstrzymać utrzymującego się kryzysu euro. To właśnie to powoduje, że klienci zachowują się niezwykle ostrożnie. Nie wiadomo także czy uda się osiągnąć wartość zeszłorocznego zysku, który utrzymał się na poziomie 5,2 mld euro – władze spółki są raczej sceptycznie nastawione co do tej wizji.
Siemens nie jest jednak jedyną firmą, która skarżyła się na gorsze wyniki ze względu na panujący kryzys. Podobne odczucia i przeświadczenie dominuje w jednym z koncernów motoryzacyjnych – Volkswagenie. Koncern skarżył się, że również i on musi radzić sobie z coraz silniejszą konkurencją w trudnym środowisku rynkowym. Kolejną niezadowoloną firmą jest koncern chemiczny BASF – poinformował on, że zyski w drugim kwartale tego roku spadło o około 16 procent, co w przybliżeniu daje kwotę 1,2 mld euro.
