Stosunki polityczne, gospodarcze oraz finansowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Japonią są znane światu od dawna. Kraje mają podpisany ze sobą traktat, który ustosunkowuje się do wzajemnej pomocy – także w tych nagłych, często kryzysowych sytuacjach. Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama potwierdził, że zarówno traktat, jak i przyszłe relacje z Japonią są dla niego ważne, a podobnie myśli reszta narodu.
Co ciekawe, Japonia odetchnęła z ulgą w momencie poparcia Obamy w kwestii Wysp Senkaku, które od lat tworzą spór na linii Pekin-Tokio. Amerykanie są zdanie, że skoro Senkaku są administrowane przez Japonię to są one objęte podpisanym traktatem, a ten stanowi dla nich zabezpieczenie i bezpieczeństwo w przypadku wybuchu konfliktu.
Wypowiedź Obamy była związana z tygodniową podróżą po Azji, w której prezydent obecnie uczestniczy. Eksperci nie mają wątpliwości, że tego rodzaju oświadczenia mają być dla Tokio upewnieniem, że w razie konfliktu Stany Zjednoczone stanęłyby w ich obronie. Ma to związek głównie z zagrożeniem ze strony Chin, które od roku przejawiają sporą aktywność w rejonie konfliktowych wysp – podrzynając do dalszych sporów, kłótni i nie jasnych sytuacji.
Nie ulega wątpliwości, że jest to dobra wiadomość, ponieważ Tokio obawia się podobnej szarży Chin na sporne wyspy, czy inne tereny zamieszkane przez chińską społeczność. Najprawdopodobniej ma to związek z aneksją Krymu przejętego przez Federację Rosyjską. Podobna sytuacja mogłaby zagościć w Azji, a nie chce tego ani Japonia, ani tym bardziej Stany Zjednoczone.
