Zdecydowana większość z nas nie orientuje się w tym, jak Amerykanom przyznawane są kredyty gotówkowe, mieszkaniowe, czy samochodowe. Nie ma w tym większej filozofii, po prostu tworzy się odpowiednią punktację, która określa wypłacalność danego klienta. Im wyższy on jest, tym oprocentowanie kredytu jest niższe, a ewentualne ryzyko niewypłacalności zrewidowane do minimum. W Stanach Zjednoczonych jest jednak troszkę inaczej niż w Europie. Kredyty mogą dostać nawet osoby o najniższej zdolności kredytowej, choć jeszcze do niedawna nawet osoba bezrobotna mogła wziąć kredyt – widać postęp.
Na wskutek załamania się rynku w 2007 roku, banki zrezygnowały z pożyczania pieniędzy na tzw. subprime loans. Dlaczego? Bo to właśnie one doprowadziły do potężnego kryzysu finansowego na całym świecie. Giełdy szalały, inwestorzy panikowali, a bezradne państwa nie mogły zrobić praktycznie niczego, by szybko poprawić tą niezbyt przyjemną sytuację. Jeżeli jednak ktokolwiek myślał, że kredyty subprime loans znikną z rynku, to się grubo mylił. W Stanach Zjednoczonych trwa obecnie powrót udzielania kredytów osobom o niskiej zdolności kredytowej. Co ciekawe, już od 2007 roku obserwuje się rosnący trend zwiększania udziału subprime loans, co z punktu widzenia ostatnich zdarzeń wydaje się być bardzo niebezpieczne. W 2006 roku, aż 40 procent kredytów hipotecznych udzielono osobom o słabej wiarygodności.
Należy przy tym pamiętać, że im niższa jest kogoś wiarygodność, tym kredyt jest droższy. To w pewnym sensie ma zapewnić bankom bezpieczeństwo spłaty kredytu. Choć banki wyciągnęli wnioski z udzielania kredytów hipotecznym osobom o słabej zdolności kredytowej – ponieważ w zeszłym roku wartość udzielonych w ten sposób kredytów wynosił 0,3 procent – to jednak nie robią tego w przypadku rynku motoryzacyjnego. Chętnie udzielają wsparcia na zakup nowego pojazdu. Może to być kolejny – bo nie pierwszy – sygnał ostrzegawczy, przed wybuchem kolejnego światowego kryzysu.
