Hiszpańskie papiery dłużne są obecnie tak wysoko oprocentowane, że tamtejszy rząd sam poprosił Europejski Bank Centralny o interwencję na rynku. Obecnie obligacje sprzedawane w Madrycie oferują ponad 6,5% w skali roku.
„To powyżej poziomu, w którym kraj zaczyna wkraczać w stan upadłości” – straszą ekonomiści.
Co prawda nikt nie zaprzeczy faktom, ale warto spojrzeć także na drugą stronę medalu, na której to bezrobocie w Hiszpanii stale rośnie, ceny szaleją, a na ulicach na każdym kroku widać szerzącą się biedę. Zdaniem wielu interwencja EBC by się więc nie sprawdziła. Co prawda jak na razie oprocentowanie hiszpańskich papierów dłużnych nie jest tak wysokie, jak w grudniu zeszłego roku, ale 6,5% w skali roku to i tak zbyt wiele. Najbardziej krytyczny poziom wynosił 6,7% w skali roku. Teraz jest niewiele lepiej, ale zdaniem wielu ekspertów – na krótko. Warto pamiętać, że problemem nie jest sama emisja – bo przynosi ona dochód państwo – ale późniejszy wykup obligacji od osób prywatnych i przedsiębiorstw. Hiszpania nie może sobie obecnie pozwolić na tak wysoką stopę zwrotu dla swoich papierów dłużnych. Z drugiej jednak strony nie ma innego wyjścia – musi się zadłużać, by choć częściowo wyjść na przysłowiową prostą.
Najbliższe tygodnie (a może nawet i miesiące) pokażą, czy Madryt jest w stanie udźwignąć tak wielki dług. Sporo osób już teraz prognozuje rychły upadek Hiszpanii. Trudno jednak o tym wyrokować bez solidnych dowodów i analiz finansowych.
