Polscy politycy stale utrzymują, że nasz kraj jest „zieloną wyspą” – i to nie tylko jeśli chodzi o poziom cen i zarobków, jak i deficytu budżetowego. Nic bardziej mylnego, ponieważ ostatnio opublikowane dane Ministerstwa Finansów nie pozostawiają złudzeń, że polski dług publiczny stale rośnie – z roku na rok coraz bardziej.
„W dużej mierze i tak jesteśmy chronieni przez popyt wewnętrzny – czyli mówiąc prosto i wyraźnie fakt, że Polacy są bardzo zaradni. Pomimo tego, że nadal zarabiamy stosunkowo mało w porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami, to i tak z roku na rok wydajemy coraz więcej. Nie tylko na coraz droższe kosmetyki czy ubrania, ale także samochody czy apartamenty„ – komentują specjaliści.
Trudno jednak dać temu wiarę, jeśli analizując dogłębnie dane MF łatwo zauważyć, że dług krajowy wyniósł w maju 526,1 mld złotych. To dużo, bo pod koniec 2011 roku kwota ta wynosiła 507,2 mld złotych. Warto wspomnieć dodatkowo o tym, że w ciągu bieżącego roku do wykupu pozostaje 59,4 mld złotych w obligacjach i bonach skarbowych. W kwocie tej uwzględnione są także kredyty zagraniczne zaciągnięte przez Polskę. Dodatkowo Ministerstwo Finansów poinformowało dziś publicznie o tym, że po uwzględnieniu zysku z NBP potrzeby pożyczkowe brutto w br. wyniosą 167,9 mld zł, a netto 38 mld zł. Do dnia dzisiejszego resort sfinansował 69,5% potrzeb pożyczkowych.
„To całkiem dobry wynik. MF sprzyja jednak fakt, że pomimo przynależności Polski do UE, jest ona nadal ostoją dla wielu inwestorów, którzy boją się krajów z główną walutą euro„ – kwitują ekonomiści.
