Nie od dziś wiadomo, że to właśnie Francja jest głównym zwolennikiem wprowadzenia wzrostu gospodarczego w krajach Unii Europejskiej. Z ostatnich wypowiedzi nowo wybranego prezydenta Francji Francoisa Hollande, można wywnioskować, że wzrost gospodarczy krajów europy miałby rodzić się nie poprzez dodatkowe wydatki publiczne krajów, które w większości i tak są bardzo zadłużone. Pierwszym poważnym krokiem miałaby być więc redukcja długu publicznego. Nowy gospodarczy wzrost – którego potrzebuje cała Europa – miałby być wynikiem wspólnej dobrej woli wszystkich krajów w Europie, tym samym pozwalając stworzyć zupełnie nowe instrumenty finansowe – z przykładów można wymienić m.in. euroobligacje. Hollande, mimo ogromnego zapału wprowadzenia polityki wzrostu gospodarczego, jest także zwolennikiem ograniczenia długu publicznego, co będzie w konsekwencji równoważyć finanse publiczne – tym samym prezydent chciałby wprowadzić konieczną dyscyplinę. Niemcy niewątpliwie są zadowolone z wypowiedzi nowego prezydenta Francji, gdyż jak powiedziała wcześniej Angela Merkel, reformy długoterminowe są jedynym i najskuteczniejszym narzędziem do radzenia sobie z kryzysem finansowym oraz gospodarczym – potwierdzać ma to rynek pracy w Niemczech, który po wdrożeniu reform został nieznacznie ożywiony. Temat wzrostu gospodarczego z pewnością będzie nieodzownym elementem spotkania na szczycie Unii Europejskiej, który odbędzie się już pod koniec czerwca. Francja pozostanie przy stanowisku ożywienia gospodarki – nie na kredyt – do najbliższego szczytu G20.
Merkel nie wyklucza także wzmocnienia obecnej polityki gospodarczej i finansowej państw strefy euro, gdyż jak pokazały ostatnie spadki na giełdzie w Frankfurcie, zagrażają one już wzrostowi gospodarczemu Niemiec. Widać wyraźnie jak kraje wspólnoty, chcąc zacieśniać wiążące ich relacje, doprowadzają do powstania jednego europejskiego państwa, który nie jako ma przedstawicieli w każdym z regionów (krajów) – coś na wzór Stanów Zjednoczonych.
