Niemcy uchodzą za kraj niezwykle zdyscyplinowany, jednak jeżeli chodzi o dług publiczny to nie odstają oni znacząco od innych krajów Europy. Z ostatniego raportu Federalnego Urzędu Statystycznego wynika, że dług publiczny Niemiec już na koniec pierwszego kwartału wyniósł blisko 2,042 biliona euro. Niemiecki dziennik Bild-Zeitung od razu podchwycił informacje i wypowiedziami własnych dziennikarzy podsumował, że nie istnieje żadna sposobność do ratowania strefy euro przez Niemcy. Gazeta podkreśla jak wysoki jest to dług i przypomina, że każdego dnia Niemcy generują dodatkowe 115 milionów euro długu – dla wielu jest to też czarna wizja o państwie, które rzekomo walczy z ograniczaniem deficytu budżetowego. Dziennikarze upierają się, że Niemcy są sobie sami winni, gdyż żaden kraj w Europie nie podchodzi poważnie do oszczędzania, a nawet wciąż wystawia czeki, które nie mają żadnego pokrycia. W jaki więc sposób Niemcy mogliby ratować strefę euro? – zdaje się pytać Bild-Zeitung. Gazeta uporczywie twierdzi, że ich kraj w żaden sposób nie może zagwarantować długów innych krajów i to w formie euroobligacji – nie dlatego, że nie chce, ale głównie dlatego, że ich po prostu na to nie stać. Kanclerz Niemiec nie odniosła się do treści artykułów, jednak przypomniała, że na szczycie Unii Europejskiej nie można tracić czasu na dyskusje o euroobligacjach – przynajmniej nie dużo. Tym samym podkreśliła, że niemiecka konstytucja zabrania przejmowania wspólnej odpowiedzialności za długi.
Wolfgang Schaeuble – niemiecki minister finansów – także jest zdania, że rozmowa o euroobligacjach nie jest dobrym pomysłem, przynajmniej do czasu powstania unii fiskalnej, której zadaniem będzie przejąć kompetencję budżetową państw narodowych. Warto o tym pamiętać, tym bardziej że Shaeuble w ostatnim wywiadzie dla tygodnika Der Spiegel opowiedział jak miała by wyglądać unia fiskalna – istniała by możliwość weta wobec budżetów narodowych.
