Alior Sync pochwalił się ostatnio na swoim profilu społecznościowym, że od początku swojej działalności skusił on swą ofertą już 40 000 klientów. To całkiem sporo zważywszy na fakt, że bank ten działa dopiero od połowy czerwca.
„Nowy twór Aliora kusi nie tylko pełną darmowością usług, ale także słynnym już wręcz pięcioprocentowym zwrotem wydatków. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób zakłada właśnie tam swoje konto osobiste” – mówią specjaliści.
Tyle, że nie wiadomo ile z tych 40 000 klientów faktycznie korzysta z założonego przez siebie konta w Alior Sync. Na różnych forach internetowych wiele osób bowiem podkreśla, że nadal swój główny rachunek mają np. w „dużym” Aliorze, a do Alior Sync przelewają środki tylko w przypadku robienia zakupów internetowych – za który dostają rzecz jasna 5% cashbach.
„W wielu przypadkach Alior Sync straszy klientów prokuraturą, bo nie brakuje takich, którzy zwęszyli prawdziwy interes w aliorowym zwrocie wydatków – który może wynieść nawet 1 250 złotych„ – komentują eksperci.
Sceptycy są zdania, że taka sytuacja nie potrwa długo, bo szczerze mówiąc Alior Sync na dzień dzisiejszy stale dokłada do interesu. W pewnym momencie przyjdzie odzyskać wyłożone środki, a także wypracować zysk dla przyszłych akcjonariuszy- bo nieoficjalnie mówi się, że właściciel Sync (czyli Alior Bank) może w tym wejść na giełdę.
Pod koniec tego roku (lub na początku przyszłego) ma ruszyć nowy mBank, który chce rzekomo być najnowocześniejszym bankiem na świecie. Z pewnością więc trudno będzie utrzymać takie tempo wzrostu klienteli w Alior Sync, jak dotychczas. Jak na razie bank ten nie kusi bowiem np. sprawną bankowością internetową czy aplikacją mobilną na wszystkie platformy – co jest standardem choćby nawet w takim bankowym dinozaurze, jak Pekao SA.