Związki zawodowe i opozycja domagają się wyższych podatków, jednak nie dla wszystkich obywateli Niemiec. Według oficjalnych źródeł, związkowcy oraz opozycja domagają się wprowadzenie jednorazowej opłaty na walkę z kryzysem oraz podwyższenia podatków od najbogatszych obywateli. Według niektórych źródeł, rząd nie uległ mani podwyższenia podatku dla osób najbardziej majętnych – wciąż jest sceptyczny. Według związków nadszedł czas na redystrybucję dochodów. Związkowcy podkreślają, że obecnie Niemcy są krajem dla osób bogatych, osób dziedziczących spadki oraz wymyślnych spekulantów. W tym wypadku zagrożona jest polityka socjalna i wypełniane przez nią dalekosiężne zadania – szczególnie iż mają one ogromny wpływ na osoby najbiedniejsze. W tym momencie państwo niemieckie znalazło się nad rozdrożu, gdzie polityka cięć budżetowych doprowadziła do naruszenia podstawowego modelu opieki socjalnej. Jutta Sundermann jest zdania, że należałoby wyciągnąć wnioski z obecnej sytuacji i doprowadzić do powstania publicznej debaty na temat realnych kosztów kryzysu. Warto też porozmawiać o przyszłości państwa socjalnego oraz tego w która drogę się ono udaje. Sundermann podkreśla, że w Niemczech istnieje swego rodzaju nierówne dzielenie bogactw. Po jednej stronie mamy typową biedę, zaś pod drugiej stronie prywatny majątek, który w obecnej chwili osiągnął już liczbę ośmiu bilionów euro.
Koalicyjny program obejmuje wyższe podatki ale tylko od dużych spadków lub zysków uzyskiwanych przez duże koncerny oraz zysków giełdowych. Oczywiście do tej pory nie padły konkretne propozycje stawek. Opozycja zdobyła spore poparcie związkowców, dzięki czemu już 29 września przez Niemcy przemaszerują setki demonstracji i wieców. Obecnie najwyższa stawka podatkowa dla osób fizycznych to 45 procent i dotyczy tylko dochodów powyżej 250 tysięcy euro – w latach 90 była ona o 8 procent wyższa.
