Najwyraźniej Chińczycy (a dokładnie ich rząd) czuje się niepewnie w obliczu rozprzestrzeniającego się po świecie kryzysu. Dlatego też rząd Chin zapowiedział pakiet stymulacyjny opiewający na 1,3 bln dolarów. Trzeba przyznać, że kwota ta z pewnością robi wrażenie. Pytanie tylko, czy to rzeczywiście realne.
Od razu po tej informacji pojawiły się spekulacje na temat tego, że przecież także Chiny mają problemy z pieniędzmi. Spada eksport, a co za tym idzie – wpływy do budżetu.
„Jeśli sytuacja gospodarcza na rynku azjatyckim będzie się pogarszać, to rząd Chin nie ma innego wyjścia, jak choćby nawet masowy dodruk juana. Jak na razie mówi się tylko o tym, że Chiny chcą w ciągu tego tygodnia interweniować na rynku walutowym, by obniżyć kurs swojej waluty wobec dolara amerykańskiego„ – mówią specjaliści.
Wszystkiemu winny jest wzrost kursu CNY/USD. W ciągu ostatnich dni wzrósł on o prawie 5%. Jeśli tak dalej pójdzie, to gospodarka Państwa Środka rozpadnie się, jak najzwyklejszy domek z kart. Wiele surowców (głównie miedź) trzeba przecież importować i płacić za nie w dolarach. Dodatkowo rynek eksportu maleje, ponieważ zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa ubożeją.
„Nie bez znaczenia jest nieustanny wzrost wynagrodzeń wśród mas chińskiego społeczeństwa. Chińczycy chcą kształcić się i zarabiać na wysokim poziomie. Wbrew pozorom tania siła robocza staje się tam reliktem przeszłości, a nie pieśnią jutra. Już dziś trudno w Chinach o taniego i dobrze wykwalifikowanego pracownika. Jeśli chce się kogoś z umiejętnościami, to trzeba mu dobrze zapłacić – nierzadko prawie tyle, ile w Europie. Sprawia to, że produkcja w Chinach coraz mniej się opłaca – zwłaszcza, jeśli chodzi o tandetne zabawki czy ubrania” – tłumaczą eksperci.
Jedynym wyjściem dla Chin jest więc obecnie ratowanie gospodarki na własną rękę. Pytanie tylko, czy to tylko zwykłe gadanie, czy pójdą za tym realne czyny i ogromne pieniądze – czyli nawet 1,3 bln dolarów.
