Wystarczy włączyć telewizor, by przekonać się jak nachalnie coraz więcej firm reklamuje swoje usługi dotyczące renty hipotecznej. Początkowo nie mówią one o tym, że aby otrzymać „wysoką” emeryturę trzeba przepisać na kogoś innego dorobek całego życia – czyli mieszkanie lub dom. Schody zaczynają się dopiero później – przy podpisywaniu umowy.
Co ciekawe – tego typu przedsiębiorstwa bardzo często są parabankami, czyli tak naprawdę nie zabezpieczają w żadnym stopniu naszych środków. Jeśli rynek się załamie, to możemy stracić wszystko – i rentę hipoteczną, i mieszkanie.
„Szkoda, że Komisja Nadzoru Finansowego na dzień dzisiejszy zajmuje się głównie sprawą Amber Gold, a nie także odwróconymi hipotekami oferowanymi przez przedsiębiorstwa, które nie są bankami. Co prawda nawet sąsiad może zagwarantować na podstawie zwykłej umowy, że w zamian za przepisanie na niego naszego mieszkania będzie on wypłacał nam np. 500 zł miesięcznie do śmierci, ale tak naprawdę nie ma żadnego zabezpieczenia prawnego, które ten fakt gwarantuje” – tłumaczą specjaliści.
Umowa jest umową, ale jeśli brakuje zabezpieczenia w postaci np. oszczędności stałych (obligacji skarbowych, lokat bankowych itp.), to niewiele możemy zdziałać. Dlatego jeśli już decydujemy się na tego typu rozwiązanie, to warto iść do normalnego banku, a nie korzystać z usług firmy, która reklamuje się w telewizji. Drugorzędnym aspektem jest to, czy renta hipoteczna się opłaca. Trzeba powiedzieć bez ogródek, że zdecydowanie nie. Dana firma czy bank wypłaci nam co najwyżej 40-60% wartości nieruchomości (która często znacznie odbiega od cen rynkowych), przez co mając nawet mieszkanie za kilkaset tysięcy złotych w stolicy nie dostaniemy miesięcznie więcej, niż 500-600 zł.
Moje wielkie podziekowania za rzetelną infomację,
Pozdawiam