Drugi dzień z rzędu mamy do czynienia ze spadkami na rynku „czarnego złota”. Żywioł za oceanem słabnie, a do tego rosną zapasy surowca w Stanach Zjednoczonych, co niewątpliwie świadczy o tym, że Amerykanie jeżdżą coraz mniej i coraz oszczędniej. Nic więc dziwnego, że ceny na rynku paliw spadają.
Obecnie za ropę naftową trzeba zapłacić:
- w Londynie 112,51 USD za baryłkę, to spadek o 0,03 USD
- w Nowym Jorku 94,91 USD za baryłkę, to spadek o 0,58 USD
„Issac dał już się Amerykanom we znaki. Teraz czas na piątkowe posiedzenie FED, które być może przywróci nadzieję na to, że świat choć częściowo wyjdzie z kryzysu. Inaczej inwestorzy uciekną całkowicie z rynku, ponieważ nie ma się co oszukiwać – racjonalnie rzecz biorąc na spadkach nie da się zarabiać” – mówią eksperci.
Niestety chyba musimy przyzwyczaić się do wysokich cen na stacjach benzynowych – także w Polsce. Jak na razie są niewielkie szanse na to, że notowania ropy naftowej będą dalej spadać. Co prawda drugi dzień z rzędu mamy do czynienia z korektą, ale ceny surowca nadal są zbyt wysokie – zarówno dla Amerykanów, jak i Europejczyków.