Nie ulega wątpliwości, że nad strefą euro widnieją coraz ciemniejsze chmury, które zwiastują nie małą katastrofę w szczególności dla europejskiego systemu stabilizacji walutowej. Premier Słowacji oświadczył, że spodziewa się najgorszego, choć równie prawdopodobne wydaje się uniknięcie katastrofy, czyli rozpadu euro strefy. Nie ulega jednak wątpliwości, że sama Słowacja nie zrezygnuje z strefy euro i nie wyjdzie z niej – jest to zapowiedź premiera Słowacji Roberta Fico. Według Fico szanse na przetrwanie lub załamanie strefy euro są obecnie szacowane pół na pół, dlatego klęska strefy jest równie realna co wyjście z kryzysu.
Słowacja opowiada się jednak za utrzymaniem strefy euro, gdyż jak powiedział premier tego kraju „innej drogi nie mamy”. Wydaje się, że w obecnej chwili najwięcej zależy od tego jak członkowie grupy poradzą sobie z sytuacją w Grecji i Hiszpanii – może i niebawem we Włoszech. Bardzo istotna będzie również reakcja krajów członkowskich na dokument dotyczący wzmocnienia integracji europejskiej. Może to być zarówno krok milowy w dążeniu do wzmocnienia Unii Europejskiej i strefy euro, jak również rozdzielenia jej, co było by katastrofą dla wszystkich krajów członkowskich – wzburzyło by to potężne zawirowania na światowych rynkach. Według słowackiego premiera podział Unii Europejskiej zdaje się coraz bardziej widoczny – dwie prędkości.
W razie ewentualnego podziału Słowacja musi znaleźć się po stronie grupy państw silniejszych. Eksperci nie mają wątpliwości, że Słowacja chce być postrzegana jako kraj, który lubi „odrabiać zadanie domowe”. Zdaje się robić wszystko co w swojej mocy by uzyskać miano dobrego partnera i znaleźć się po stronie państw silniejszych.
