Początek tygodnia okazał się być dużo bardziej łaskawy dla zmotoryzowanych, aniżeli inwestorów lokujących w kontrakty paliwowe. „Czarne złoto” od samego rana jest zdecydowanie pod kreską – a wszystko przez to, że spekulanci boją się spadku światowego popytu na paliwa.
Obecnie za ropę naftową trzeba zapłacić:
- w Londynie 113,85 USD za baryłkę, to spadek o 0,77 USD
- w Nowym Jorku 90,82 USD za baryłkę, to spadek o 1,04 USD
„Tak mocna przecena już podczas poniedziałkowych wycen na głównych parkietach surowcowych świata pokazuje, że nawet sami spekulanci mają już dość tego, co dzieje się obecnie na świecie. Europa powinna w końcu zacząć aktywnie walczyć z kryzysem, a Azja powinna się ocknąć i zrozumieć, że nie jest przysłowiowych „pępkiem świata”. Inaczej grozi nam jeszcze większa katastrofa gospodarcza, niż dotychczas” – mówią ekonomiści.
Jedyną ostoją okazują się paradoksalnie Stany Zjednoczone. Co prawda nie można powiedzieć, że kraj ten przeżywa okres prosperity, ale jednak radzi sobie dużo lepiej w trudnych czasach, niż Europa – co z pewnością przełoży się na dużo szybszy koniec kryzysu za oceanem, aniżeli na Starym Kontynencie.