Wygląda na to, że Litwa chce być kolejnym krajem przynależącym do strefy euro. Deklaracje w tej sprawie złożył szef litewskiej Partii Socjaldemokratycznej Algirdas Butkeviczius. W rezultacie niedawnych wyborów szef partii może zostać premierem. Zadeklarował więc, że jego rząd będzie planował dalsze cięcia i oszczędności, które umożliwiłyby Litwie wejść do strefy euro już 2015 roku. Największym wyzwaniem będzie utrzymanie deficytu poniżej 2,5 procent PKB – wtedy szanse na przyjęcie euro do 2015 roku są bardzo możliwe.
Eksperci zawiadamiają jednak, że partia w swoim programie wyborczym zdecydowała się podnieść płacę minimalną. W ocenie samego Butkevicziusa nie ma żadnego problemu, gdyż utrzymania deficytu budżetowego na odpowiednim poziomie nie koliduje bezpośrednio z podniesieniem płacy minimalnej. Płaca miała by wzrosnąć z 850 litów do 1000 litów – około 300 euro. Przyszły rząd nie wyklucza, że na cel podniesienia płacy minimalnej potrzebuje około 220 milionów litów – około 64 milionów euro. Jego zadaniem będzie teraz szukać innych rezerw pieniędzy, które będzie można przeznaczyć na większe zarobki. Litwa jest także skłonna przyłączyć się do projektu podatku od transakcji finansowych, który chce przyjąć część krajów należących do Unii Europejskiej.
Zapowiedziane zmiany są niezwykle ważne i ciężkie do zrealizowania, ale szef Partii Socjaldemokratycznej jest zdania, że podoła celowi i do 2015 roku doprowadzi do złączenia się ze strefą euro. Czy z punktu widzenia zwykłego obywatela będzie to jednak opłacalne? Czas pokaże.
