Sytuacja w kraju i na świecie staje się coraz bardziej stabilna. Nie chodzi tu jednak tylko o finanse, ale i gospodarkę kraju. Europejskie potęgi rozwijają się coraz szybciej, jednak nie mogą zapomnieć o dość bolesnej przeszłości – kryzys – którą ciągle daje się im we znaki – stopniowo odchodzi w niepamięć. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba inwestować w przyszłość ludzkiego interesu narodowego. Nie robią tego jedynie państwa wspomagający swoich obywateli, ale także europejskie instytucje, które w dalszym ciągu rozwijają całą Europę – chcą doprowadzić do tego, że biedniejsze kraje będą na równi poziomem z tymi bogatszymi. Co to jednak oznacza dla nas? W przypadku Polski można liczyć na sporo dopłat i to zarówno w kwestii finansowania nowych pomysłów przedsiębiorstw, jak również pozycji typowo rolniczych – utrzymanie kawałka ziemi nie należy do najtańszych.
Polska może więc liczyć nawet na 600 euro dopłaty do jednego hektara ziemi. Nie oznacza to jednak, że nie rolnicy nie będą zmuszeni do pracy. Dopłaty będą należne dla tych, którzy podejmą się określonej produkcji na danej ziemi. Minister rolnictwa Marek Sawicki powiedział, że jest to wielka szansa dla polskich rolników, jednak aby skutecznie i umiejętnie ją wykorzystać należy zaznajomić się z regulaminem przyznawania dopłat, a ten nie jest zbyt czytelnie napisany – zresztą jak większość europejskich regulaminów.
Sawacki oświadczył, że Polsce zależy na tym by środki przeznaczone na dopłaty dla rolników (ponad 29 miliardów euro) zostały w pełni zagospodarowane i wydane – najlepiej w sposób właściwy, by później nie było zwrotów. Co więcej, rząd postanowił powołać zespoły ekspertów, którzy będą mieli za zadanie wyłapywać błędy oraz pomyłki we wnioskach, by w ten sposób uratować ich jak największą ilość – by dopłaty były relatywnie największe. Wygląda więc na to, że państwu zależy na dofinansowaniu gruntu, tak by wykorzystać całość wynegocjowanej sumy, a trzeba przyznać że jest ona całkiem spora.
