Z pewnością nikt z nas nie lubi płacić podatków, a zwłaszcza tych ukrytych. Jest ich całkiem sporo, bo właściwie znajdują się wszędzie i nie sposób ich nie płacić – dobrym przykładem jest podatek VAT. Rząd, a dokładniej Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, opowiada się za wprowadzeniem opłaty reprograficznej od smartfonów i tabletów. Andrzej Wyrobiec – podsekretarz stanu w MKiDN – przyznał, że należy uprościć opłaty, tak by każdy wiedział, że jest to słuszna decyzja. O jakich kosztach mówimy? Realnie pod uwagę brane jest 1 do maksymalnie 1,5 procenta wartości przedmiotu.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego twierdzi, że opłata nie wpłynęła by ostatecznie zbytnio na cenę, choć nie ulega wątpliwości, że będziemy płacić my – końcowi użytkownicy wyrobu, czyli konsumenci. Przedstawiciel MKiDN uspokaja jednak, że sytuacja jest opanowania, a wysokość opłat jest brana pod uwagę tylko w kwestii cen hurtowych, a nie detalicznych – w rzeczywistości będzie więc taniej – co jednak nie oznacza, że nie będzie to miało realnego przełożenia na wzrost ceny nowoczesnych urządzeń (smartfon, tablet), za które de facto będziemy musieli zapłacić my.
Wyrobiec powiedział, że podobne opłaty funkcjonują już w innych krajach Unii Europejskiej i nie wpłynęły one na wysokość ceny sprzedawanego tam sprzętu. Pan Wyrobiec zapomniał jednak, że w krajach zachodnich funkcjonuje inny model podatkowy, a podatki na sprzęt elektroniczny, czy to w postaci VAT’u, czy innych kosztów dodatkowych jest naprawdę niewielki, oczywiście w porównaniu z naszym krajem. Można więc powiedzieć jasno, że to co nie ma wpływu na ceny np. w Niemczech, nie oznacza że nie będzie miało wpływu i u nas – bo u nas jest często odwrotnie. Jakbyśmy jednak nie gdybali to nowa „danina” w postaci opłaty reprograficznej będzie wdrożona, a my możemy mieć jedynie nadzieję, że nie będzie duża i nie wpłynie znacząco na ostateczną cenę produktu.