Kwota, która została podana w tytule artykułu wcale nie jest akcją dobroczynną, w której głównymi dobroczyńcami są gapowicze – miejskiego transportu. To właśnie tyle są winni za brak opłat w sprawie przejazdu, jednak nie śpieszy im się do spłaty. Do walki musieli więc wkroczyć komornicy. Upominają się oni o 290 milionów złotych od pasażerów na gapę. Czy uda się ściągnąć należności? W pewnym stopniu tak, ale o całkowitym sukcesie nie ma raczej mowy – zresztą, jak w przypadku każdego zadłużenia. Jeżeli jednak uda się ściągnąć połowę omawianego zadłużenia, to będzie to duży sukces.
Eksperci są jednak zdania, że problem z pasażerami na gapę można by zmniejszyć i to całkiem sporo. W jaki sposób? Okazuje się, że większość gapowiczów dostała karę przez to, że nie mogła nigdzie kupić biletu. Nie było go ani w automacie umiejscowionym przy przystanku (prawdopodobnie awaria), nie miał ich też żaden kierowca (prawdopodobnie się skończyły). Najlepszym rozwiązaniem byłby montaż automatów biletowych wewnątrz pojazdów miejskich. Tego rodzaju praktykę stosuje się już w niektórych miastach i przynosi ona dobre efekty. Trzeba byłoby więc ten model rozpowszechnić.
Inspektorzy tylko w latach 2010-2012 załapali w samej Warszawie, aż 800 tysięcy osób bez biletów. W ten sposób wystawiono mandaty na ponad 138 milionów złotych – a to tylko sama stolica. Z Krajowego Rejestru Długów wynika, że Polacy z tytułu mandatów komunikacji miejskiej będą musieli zapłacić prawie 290 milionów złotych. Jakie tłumaczą się osoby, jeżdżące bez biletu? Najczęściej wyjaśniają, że jest to zwykła pomyłka, że w pośpiechu nie zdążyły kupić biletu. Dlatego tym bardziej racjonalne wydaje się być rozpowszechnienie automatów z biletami wewnątrz pojazdu – statystyki mówią, że spadła liczba pasażerów na gapę, po zainstalowaniu automatów w autobusach miejskich. Osobiście uważam, że sposób jest godny rozpatrzenia, bo pomógłby nie tylko pasażerom, ale także kierowcom, którzy dość często proszeni są o wydanie biletu.
