Wydawać by się mogło, że produkty finansowe są bardzo bezpieczne. Uważa się bowiem, że przed ich wydaniem na rynek, przechodzą szereg testów, które w porę eliminują pewne zabezpieczenia. Tak jest z produktami, które mogą być wykorzystywane w niewłaściwy sposób. Dobrym przykładem jest cashback, który od jakiegoś czasu jest nieco ukrócony – właśnie przez możliwe nadużycia. Ciekawostką mogą też systemy transakcyjne banku – zanim zostaną oddane do użytku publicznego, wcześniej przechodzą szereg testów związanych z zabezpieczeniem. Do grona niechlubnie niebezpiecznych produktów dołącza też kart kredytowa, która może stanowić poważne niebezpieczeństwo dla naszych środków zgromadzonych na koncie – może też stanowić furtkę do wykorzystania przysługującego nam limitowi.
Zagrożeniem okazują się być nie zwyczajne karty, ale te bezkontaktowe – wystarczy przyłożyć do czytnika i już zapłacone. Bowiem coraz więcej kart na rynku jest wyposażona w elementy, które umożliwiają nam zapłacenie nią bezdotykowo – bez udziału sprzedawcy. Z jednej strony miało to przynieść o wiele szybsze płatności – niekiedy mówiono nawet, że płatność taką kartą jest dużo szybsza i bezpieczniejsza niż gotówką. Eksperci z Uniwersytetu w Newscatle ostrzegli, że występujące w tego rodzaju kart zabezpieczenie jest pełne luk. Można więc z całym przekonaniem stwierdzić, że karty bezdotykowe są potencjalnie niebezpieczne.
Mimo iż istnieje pewna kwota, której nie da się przekroczyć, to jest ona łatwa do ominięcia. W Polsce obowiązuje limit płatności kartą bezdotykową 50 złotych – zawsze można go zwiększyć lub zmniejszyć w systemie transakcyjnym klienta. Domyślnie nie terminal nie pobierze więcej jak 50 złotych. Jeżeli więc nasze zakupy będą droższe, to sprzedawca poprosi o podanie PIN-u – mając kartę na domyślnych ustawieniach. Limit jednak nie obowiązuje kwoty pobieranej w innej walucie (obcej). To spore przeoczenie, które może kosztować wiele naszych pieniędzy – szczególnie, gdy ktoś skradnie nam taką kartę i będzie miał świadomość o istnieniu takiej luki.
