Mimo, iż rozwój w Polsce jest ciągły, a pracodawcy zarabiają coraz więcej, to ciężko jest im przestawić się na bardziej trwałe umowy o pracę. Blisko 5,2 miliony Polaków drży o przyszłość swojej pracy, ponieważ nikt z nich nie może być do końca pewnym, że umowa zostanie im przedłużona. Praktycznie więc każdy z nich ma wpisaną datą skończenia umowy, więc jeśli ona nadejdzie, być może nie zostanie przedłużona. Z pewnością nie jest to zbyt komfortowa sytuacja dla milionów rodzin w Polsce. Ciekawostką jest jednak to, że umowy terminowe stale rosną, bo pracodawcy nie chcą mieć w przyszłości związanych rąk – gdyby coś poszło nie tak.
Z najnowszych danych DGP wynika, że w III kwartale 2014 roku ponad 3,6 milionów Polaków było zatrudniona w oparciu o umowę na czas określony. Ich liczba nigdy nie była tak wielka, jak ma to miejsce teraz. Obok tej licznej grupy są jeszcze osoby, które pracują na umowę o dzieło lub umowę zlecenie – jest ich blisko 1,6 miliona, choć w czasie świąt może być ich jeszcze więcej. Podsumowując, blisko 5,2 miliony osób w Polsce pracuje na umowie, która nie wiąże ich zbytnio z pracodawcą. Jeżeli więc sytuacja w pracy nie będzie komfortowa, to szef może wręczyć nam wymówienie, które trwa tylko dwa tygodnie czasu i nie trzeba go jakoś specjalnie uzasadniać – to problematyczna kwestia na polskim rynku pracy.
Eksperci są zszokowani, że zamiłowanie pracodawców do tego rodzaju umów jest druzgocąco wysokie. Niewątpliwie jest to związane z niskim kosztem zwolnień pracownika, ponieważ w złych dla firmy chwilach, pracodawca może się szybko pożegnać z pracownikiem na takiej umowie. Co więcej, pracownikowi na umowie o czas nieokreślony, umowie o dzieło czy zleceniu, nie przysługuje żadna odprawa. Terminówki są także także z tego powodu, że po pewnym czasie płaca na danym stażu musi wzrosnąć, co nie jest obowiązkowe, ani często stosowane w śmieciowych umowach. Teoretycznie więc chodzi o koszty związane z pracownikiem i chyba szybko się to nie zmieni.
