Stopa bezrobocia w naszym kraju do najniższych nie należy – niejeden kraj ma lepiej. Z najnowszych danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczne wynika, że stopa bezrobocia w Polsce wynosi około 11,3 procent. Wydaje się to nie być zbyt dużo, a w czasie świąt na pewno jeszcze zmaleje. Nie jest to jednak powód do dumy w przypadku, gdy praca faktycznie jest. Okazuje się bowiem, że praca dla osób po zawodówce w dalszym ciągu jest dostępna, tylko chętnych jakoś brak. Firmy zajmujące się rekrutacją pracowników żalą się, że coraz trudniej jest im znaleźć specjalistów z wykształceniem zawodowym. Co więcej, staje się to niewykonalne. Większość z was by przyznała, by dali pracę komuś innemu, jednak tutaj jest pewien problem. Zatrudnienie w określonych sektorach wymaga konkretnego fachu w ręku – kierunku edukacji szkolnej, podpartej praktyką, co zresztą oferuje zawodówka. Pracy nie można więc dać każdemu, a tylko tej osoby, która ukończyła odpowiedni kierunek szkoły. Problem w tym, że takich osób jest coraz mniej.
Problem jest kryzys w edukacji zawodowej na co zwraca uwagę coraz większa część polityków. Szkoły i odpowiednie profile są, tylko uczniów nie ma. Problemem jest to, że zbyt mała ilość osób decyduje się na edukację w szkole zawodowej. Nierzadko jest jednak tak, że taka osoba od razu po szkole ma dobrze płatną pracę, czego osoba po studiach może nie uświadczyć przez dobre kilka miesięcy – zależnie od regionu. W sprawie kryzysu w edukacji zawodowej zabrała też głos premier Ewa Kopacz. Wspomniała ona, że należy naprawić szkolnictwo zawodowe tak szybko, jak to będzie tylko możliwe – minister Edukacji Narodowej Joanna Kluzik-Rostowska już zobowiązała się do realizacji procesu naprawy. Co więcej, zawodówka nie wydaje się być dzisiaj złym pomysłem, bo nie dość, że szkoła trwa zdecydowanie krócej, to jeszcze praca jest od ręki – nie tylko w Polsce, ale też i w Niemczech, gdzie wyższa stawka za godzinę zapewni nam dużo lepszy poziom życia. Warto to przemyśleć.
