Nie wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że brak spłaty comiesięcznej raty w ustalonym przez bank terminie, w jakimś stopniu przybliża go do firmy windykacyjnej. Bank nie jest instytucją charytatywną i konto musi się zgadzać. Kiedy więc pojawiają się pierwsze problemy ze spłatą zadłużenia, to najczęściej delikwent oraz jego finansowe zobowiązanie jest sprzedawane firmom windykacyjnym. Niektóre – te trudniejsze do odzyskania – są tanie jak barszcz, a inne nieco droższe. Faktem jest, że firmy windykacyjne zarabiają nie mało, a wszystko wskazuje na to, że pracy będą miały jeszcze więcej.
Eksperci są pewnie tego, że firmą windykacyjną powiedzie się bardzo dobrze i to w perspektywie kilku najbliższych lat. O ile teraz raty kredytów są niskie, bo i stopy procentowe należą do najniższych w historii kraju, to w przyszłości już tak nie będzie. Należy więc liczyć się z tym, że raty kredytów będą rosnąć i to do tego stopnia, że część osób nie będzie ich w stanie spłacić. Spłata zobowiązań powinna być więc priorytetem. Banki przyznają także, że nie zamierzają litować się nad każdym „pokrzywdzonym” przez los dłużnikiem. Brak wpłat będzie oznacza jedno – sprzedaż do firmy windykacyjnej. Ostatni raport Narodowego Banku Polskiego wskazuje, że zagrożone długi stanowią już wartość ponad 10 miliardów złotych, a z każdym dniem poziom ten się zwiększa.
Co więc robić, by bank nie sprzedał nas do firmy windykacyjnej – dodatkowe koszty? Najlepiej będzie, gdy porozmawiamy z przedstawicielem jakieś placówki. Chwilowy brak pieniędzy można jakoś uzgodnić, a nawet refinansować zobowiązanie. Potrzeba jednak dużej cierpliwości i spokojnego tonu rozmowy z bankiem. Najlepiej jest napisać list. Zwróćmy się uprzejmie o pomoc. Być może metoda ta okaże się skuteczna, ale trzeba być przygotowanym na to, że nie w każdym przypadku.
