Premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew podpisał dziś rozporządzenie, ustanawiające zasady i tryb kontroli nad działalnością organizatorów rozpowszechniania informacji (ORI) w internecie, a także przedstawia wymagania co do przechowywania tych informacji. Z tej krótkiej informacji wynika, że Rosjanie będę mogli być oficjalnie szpiegowani przez władze – jakby wcześniej do tego nie dochodziło.
Media interpretują nowe zasady tak, że władze w jednej chwili uzyskały dostęp do prywatnej korespondencji użytkowników sieci. Rząd rzecz jasna zaprzecza, by władza kontrolowała w ten sposób zwykłych obywateli. Osoby, które nie mają nic do ukrycia nie muszą obawiać się o to, że ich korespondencja będzie czytana. Co więcej, władze tak naprawdę nie otrzymały prawa do czytania korespondencji użytkowników w sieciach społecznościowych. Do czego więc nowa ustawa zobowiązuje? Rząd może przechowywać informacje o aktywności użytkowników, ale nie ich prywatne rozmowy. Kancelaria prezydenta precyzuje, że chodzi o działania związane z przechowywaniem informacji o odbieraniu, przesyłaniu, dystrybucji i (lub) obsługi głosowej informacji, obrazów, dźwięków lub innych wiadomości elektronicznych użytkowników sieci.
Być może nie mamy tutaj do czynienia z typowym nadużywaniem prawa, ale prawdą jest, że owy przepis może być wykorzystany także w inny sposób. W czasach powszechnej inwigilacji państwa powinny raczej wyciszać tego rodzaju tematy, a już na pewno nie stanowić dla nich prawa. W Rosji jednak wygląda to zupełnie inaczej. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa wyciszają temat inwigilacji, co wychodzi im na dobre. Poza tym, zastanówmy się ile warte są słowa rosyjskich przywódców? Wielu z nich mówiła, że napaść na Ukrainę jest niedorzecznością, a sami doskonale wiemy, jak się skończyło. Myślę, że i w tym charakterze, będzie ciężko uwierzyć w dobre intencje rosyjskich władz.