Sprzedaż alkoholu z roku na rok jest coraz wyższa. Niektórych może to martwić, a innych cieszyć. Z pewnością to dobra wiadomość dla producentów trunków wyskokowych, jednak warto mieć na uwadze fakt, że poszukujemy coraz to nowszych smaków – stare, znane nam alkohole, już do nas nie przemawiają. Każdy więc może znaleźć swoją niszę. Martwić mogą się przedstawiciele rządów, którym nie jest w smak rozpijanie społeczeństwa. Nie oznacza to jednak, że chcą zmniejszyć sprzedaż alkoholu, ponieważ zarabia się także na akcyzie. Niemniej, Parlament Europejski doszedł do wniosku, że alkohole nie zawierają ważnej dla wszystkich informacji – zwłaszcza teraz, gdy świat ma maniakalną potrzebę odchudzania się – a mianowicie mowa o kaloryczności.
Już za niecałe dwa tygodnie Komisja Europejska zostanie wezwana do przedstawienia stosownych przepisów w tej sprawie, na co będzie miała prawdopodobnie rok czasu. Europosłowie chcą, by na każdym trunku była podawana informacja odnośnie kaloryczności. Nie muszę chyba dodawać, że przemysł spirytusowy nie jest tym pomysłem zadowolony. Czy jednak tym razem można będzie mówić o sukcesie? Warto przypomnieć, że nie jest to pierwsza próba etykietowania alkoholu, ponieważ walczono już o to cztery lata temu. Propozycję etykietowania alkoholu wniosła brytyjska europosłanka Glenis Willmott, jednak wówczas nie było poparcia dla jej pomysłu.
Producenci alkoholi mają teraz problem. Niemnie, rynek największych producentów piwa w Europie dobrowolnie zgodził się umieszczać informacje na temat kaloryczności w 100 ml piwa. Większe obawy ma rynek spirytusowy, który jednak wolałby uniknąć tego rodzaju etykiet, a w szczególności wprowadzenia informacji o kaloryczności produktu. Z pewnością branża spirytusowa ma więcej do stracenia aniżeli piwowarska. Jest to związane z objętością alkoholu i jego mocą, a jak wiemy wódka jest mocniejsza od piwa.
