Izba reprezentantów kongresu USA zatwierdziła w środę 307 głosami przeciwko 116 projekt ustawy, który reguluje wymianę informacji o cyberprzemocy między państwem i prywatnymi firmami. Wcześniej podobne inicjatywy były blokowane ze względu na obawy o naruszenie prywatności. Stosunek do tej kwestii zmienił się po serii głośnych włamań, w tym do systemów Departamentu Stanu i Białego Domu.
Projekt ustawy nakłada ograniczenia na roszczenia, które mogą być złożone z powodu wymiany takich informacji. W szczególności, projekt ten zwalnia od odpowiedzialności karnej za zaniedbania i naruszenie bezpieczeństwa firmy, które informują organy ścigania o podejrzanej aktywności hakerów w ich systemach. Mówią prościej – firmy nie będą karane za donoszenie na swoich użytkowników, którzy wydadzą się być podejrzani. Czy to aby nie jest zamach na wolność? Ciekawe kiedy podobne rozwiązanie zostanie przeforsowane przez Polskę, bo znając naszych polityków, to stanie się to szybko i po cichu. Warto jednak zauważyć, że projekt ustawy musi zostać jeszcze zatwierdzony przez senatorów, a następnie musi zostać podpisany przez prezydenta Baracka Obame. Jak wskazuje Reuters, szanse na to są duże, z uwzględnieniem tego, co zaproponowała jego administracja – w trakcie głosowania projekt został zatwierdzony 14 głosami przeciwko 1.
Stany Zjednoczone w ostatnich latach mają do czynienia z poważnym wzrostem cyberprzestępczości. Największe sieci handlowe w USA odnotowały w 2014 roku ogromne straty z powodu działalności cyberprzestępców. Zagraniczni hakerzy atakują także amerykańskie banki oraz obiekty wojskowo-przemysłowe. Obecna inicjatywa nie jest pierwszą, oferującą zintensyfikowanie wymiany informacji na temat cyberprzemocy. Poprzednie zostały odrzucone z powodu obaw totalnej inwigilacji, podobnej do tej, którą ujawnił Edward Snowden w swoich materiałach o działalności Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA).