Po paru zwyżkowych sesjach nowojorska giełda znów zapikowała w dół. Analitycy twierdzą, że spadki na ostatniej sesji spowodowane są złymi informacjami napływającymi z Europy. Amerykanie z dnia na dzień boją się bankructwa Grecji, a także przeraża ich niepewność rządów we Włoszech. Co prawda odejście Silvio Berlusconiego zostało przyjęte z dużym entuzjazmem, ale mianowanie Mario Montiego na premiera było pewnym zaskoczeniem.
Indeks S&P500 spadł na zamknięciu o prawie 1%, Dow Jones Industrial o ponad 0,6%, a Nasdaq o 0,8%. Impulsem do spadków była sprzedaż przez Włochów własnych obligacji skarbowych za kwotę 3 mld euro, co podwyższyło znacząco ich oprocentowanie do 6,29%. Zbliżyło to jednocześnie Italię do poziomu oprocentowania 7%, co przez ekonomistów jest równoważne z rozpoczęciem bankructwa kraju. Inwestorzy zaniepokoili się także wypowiedzią niemieckiego ministra finansów o tym, że europejski fundusz stabilizacyjny może zostać jedynie w fazie projektu. Jeśli nie zostanie on jednak wdrożony to co stanie się z finansami Europy – pytali analitycy. Nikt jednak nie podał logicznej odpowiedzi.
Znacząco straciły banki – Bank of America potaniał o ponad 2,5%. Tymczasem akcje koncernu Boeing poszybowały w górę o 1,52%, z powodu podpisania kontraktu na dostawy nowych maszyn dla linii Emirates. Na Wall Street drożały także takie spółki jak IBM czy Google. Po ostatniej sesji giełdowej w Nowym Jorku wyraźnie widać, że spadło zaufanie do banków, a rośnie do firm technologicznych i z branży IT. Pytanie czy na długo.