Coraz bardziej kurczą się możliwości inwestycyjne dla inwestorów, którzy szukają bezpiecznych inwestycji. Agencje ratingowe obniżyły oceny ryzyka, czyli ratingi dla całej południowej Europy. Już tylko nieliczne kraje na starym kontynencie i zresztą na świecie cieszą się najlepszymi ocenami inwestycyjnymi, które wyrażają się trzema literami ‘A’. Nawet największa gospodarka na świecie, czyli USA dotknęła obniżka ratingu przez jedną z trzech najważniejszych agencji. Właściwie można by powiedzieć, że trzech jedynych agencji, bo oprócz Moody’s, Fitch oraz S&P żadna inna na świecie nie ma pozycji choćby trochę zbliżonej do trzech wielkich. A wielka trójka rozdaje karty w najważniejszej grze ekonomiczno-finansowej na świecie.
Nawet takie potknięcia jak używanie niewłaściwych modeli finansowych, czy katastrofalne pomyłki nie wykluczyły ich z finansowej gry i ferowania ocen, które z ryzykiem miały tyle wspólnego, co wróżenie z fusów z prawdziwą nauką ekonomii. Zatem kto ponosi odpowiedzialność za katastrofalne w skutkach błędy? Być może zabrzmi to niewiarygodnie, ale sami inwestorzy wyhodowali żmiję na swoim łonie. Okazuje się, bowiem, że wiele z inwestycji lub notowań na rynkach finansowych ‘musi’ mieć rating, ponieważ inaczej żaden ‘szanujący się inwestor’ nawet nie spojrzy na taką opcję inwestycyjną. Stąd też pęd maluczkich i wielkich, aby zostać pobłogosławionym lub… potępionym przez rating.
I tutaj pojawia się kolejna rzecz, jaka wiąże się z ratingiem. Otóż przy każdej ocenie ryzyka za pomocą ratingu agencje dodają magiczne uzupełnienie, które mówi, że ‘rating jest opinią’ i na tej podstawie agencja nie ponosi żadnej (sic!) odpowiedzialności za wykorzystanie ratingu do jakichkolwiek celów! Jest to kuriozum, z którym nie mogę się pogodzić przez całe moje profesjonalne doświadczenie. Implikuje to, zatem, że agencja ratingowa bierze pieniądze prawie za nic. A raczej za opinię, która oczywiście może być błędna.
I jak pokazały ostatnie cztery lata bardzo często błędna była. Co więcej, co w końcu zostało publicznie napiętnowane przez kanclerz Merkel wszystkie trzy główne agencje znajdują się w USA. I jak na razie nie ma dla nich żadnej przeciw wagi. I to nic, że zrobiły one ‘pewne błędy’ w ocenie inwestycji, na których się nawet nie znały. Przeprosiły – ale pieniądze oczywiście wzięły – a inwestorzy zostali ze śmieciami – tzn. ‘papierami śmieciowymi’ na ręku.
Kolejny problem związany z agencjami ratingowymi to ich kultura wewnętrzna a raczej brak kultury. Oczywiście jest to gra słów, bo chodzi o kulturę organizacji, które stawiają na eksploatację młodych absolwentów i gdzie rotacja personelu niższego szczebla, który przygotowuje lwią część pracy ‘ratingowej’ jest ogromna. To ci właśnie pracownicy a raczej absolwenci studiów – niekoniecznie ekonomicznych kierunków – rządzą losami firm, korporacji, a nawet rządów.
To oni są w głównej mierze odpowiedzialni za błędy modeli, bo… to oni często bez odpowiedniego przygotowania takie modele tworzą! Ci w większości młodzi ludzie traktują pracę w takich firmach jako odskocznię do przejścia do sfery biznesu lub bankowości gdzie ich skromne, licząc staż, doświadczenie będzie lepiej wynagrodzone.
Agencje ratingowe jak każde inne firmy rządzą się rachunkiem ekonomicznym a więc możliwe jest, że i one będą miały problemy tak jak cała gospodarka, którą wykreowały a raczej wyraziły opinię o niej.