Z powodu kryzysu każdy boi się o swoje oszczędności – także Polacy. Wiele osób śledzi notowania spółek na warszawskim parkiecie i zdaje sobie sprawę, że nie jest za dobrze, więc woli przeczekać trudny okres kryzysu i wycofać środki z funduszy inwestycyjnych. Powoduje to, że w październiku br. sprzedaż TFI była ujemna i wyniosła -892 mln złotych. Od początku roku bilans ten wynosi jednak ok. -1,36 mld złotych, wobec +7,8 mld złotych w 2010 roku. Od trzech miesięcy nie tylko nie przybywa, ale wręcz wyraźnie ubywa środków z TFI.
Najmniej popularne okazują się fundusze mieszane i fundusze agresywne. Klienci nie chcą inwestować w tego typu instrumenty, kiedy z dnia na dzień światowe giełdy notują kilkuprocentowe spadki. Co ciekawe – zmalało także zainteresowanie funduszami dłużnymi, zarządzającymi wierzytelnościami banków. Pomaga to stworzyć obraz klienta, który nie tylko boi się ryzyka inwestycyjnego, ale i wszechobecnych długów i cięć fiskalnych. Z tego powodu banki coraz bardziej prześcigają się w ofertą coraz to nowych lokat bankowych. Specjaliści wiedzą, że pieniądz nie śpi, więc warto przygarnąć osobę, która akurat wycofała oszczędności z TFI.
Lekkie wzrosty wartości aktywów osiągnęły jedynie fundusze surowcowe, czy walutowe. Nie brakuje bowiem na rynku spekulantów, którzy na sporych wahaniach walut i surowców zwietrzyli nie lada interes. Pytanie tylko, czy obecny system gospodarczy to wytrzyma, zwłaszcza w czasie kryzysu.
