Finanse

Keynesizm w teorii i w praktyce

Giełda

John Keynes był człowiekiem mającym ogromny wpływ na ekonomię po latach Wielkiego Kryzysu z początku ubiegłego wieku. Uczestniczył w tworzeniu ładu monetarnego po II wojnie światowej, kiedy między innymi powołano do życia Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy, jak również całkowicie skończono z wielowiekowym standardem złota. Poza tym założenia keynesowskie przyczyniły się do zmian w postrzeganiu roli państwa w gospodarce.

Od tej pory zwiększał się interwencjonizm rządowy, a liczne kraje Zachodu zwróciły się w kierunku idei państwa dobrobytu – welfare state. Paradygmaty teorii Keynesa są więc żywe po dziś dzień i pociąga to za sobą swoje konsekwencje. To bardzo ważne zagadnienie, szczególnie parę lat po wybuchu tzw. kryzysu finansowego czy problemów zadłużeniowych niektórych państw europejskich, przede wszystkim Grecji. Wszystkie te zjawiska można wyjaśnić w racjonalny sposób jednak nie wszystkim jest łatwo zrozumieć poszczególne zależności. Wystarczy przejrzeć nagłówki wielu gazet lub posłuchać postulatów „oburzonych”, by przekonać się, że za kryzys odpowiada „dziki kapitalizm” czy tak zwany neoliberalizm. To nieprawda, ale powiadają, że dużo łatwiej rozbić atom, aniżeli obalać przesądy.
Powiedzmy na początek, że tezy Keynesa stały się tak popularne nie dlatego, że niosły ze sobą jakąś wartość naukową, były tak merytorycznie doskonałe czy poświadczone empirycznie. Zwyciężyły, bo trafiły na podatny grunt w realiach Wielkiego Kryzysu, brzmiały bardzo zachęcająco i dawały nadzieję. Przeciwstawne teorie, głównie tezy Misesa i Hayeka nie mogły się przebić, a gdyby tak się stało, to pewnie dzisiejszy świat wyglądałby całkiem inaczej. Wymieńmy zatem parę kluczowych założeń lorda Keynesa w zakresie cykli koniunkturalnych i w ogóle polityki gospodarczej.

Ponad wszystko ten skądinąd uzdolniony Brytyjczyk był zdania, że kapitalizm to system niedoskonały i samoczynnie generujący cykliczne załamania. Główną przyczyną owych perturbacji jawił się niedostateczny popyt. Keynesizm zalicza się bowiem do tak zwanej ekonomii popytowej głosząc konieczność zwiększania zagregowanego popytu i aktywną politykę rządu w sferze gospodarki. Skutecznym sposobem na uniknięcie pułapek wolnego rynku są według keynesistów wielkie publiczne inwestycje finansowane z podatków (bardzo progresywnych) czy szeroko pojęte pompowanie pieniędzy w gospodarkę, nawet kosztem rosnących długów i inflacji. Keynes zakładał, że szybko wydawane pieniądze poruszą ogólny popyt, co z kolei zwiększy produkcję i przyczyni się do likwidacji bezrobocia. Oszczędności według jego słów jawią się czymś wrednym, dlatego państwo powinno dostępnymi środkami skłaniać ludzi do możliwie szybkiego rozstawania się z zarobionymi pieniędzmi. Jest to nic innego jak sztuczne zwiększenie preferencji czasowej, a główny instrument interwencyjny to kasa państwa i państwowe wydatki. Dla Keynesa długi oraz deficyty nie były niczym niepokojącym, a wręcz przeciwnie. Polecał on korzystać z „dobrodziejstw” pieniądza fiducjarnego i śmiało zwiększać inflację. W rezultacie zaciągano kolejne kredyty, jak również zwyczajnie drukowano środki płatnicze. Lord Keynes tłumaczył, że działania takie są uzasadnione, ponieważ w przyszłości zadziałają efekty mnożnikowe i zapanuje powszechny dobrobyt. Rzeczywistość zweryfikowała jednak te naiwne koncepcje, a lata 70-te XX wieku były czasem stagflacji. Nijak nie dało się wyjaśnić tego zjawiska na gruncie „nowej ekonomii”, a ponoć na łożu śmierci Keynes sam przyznał, że pomylił się odnośnie swojego magicznego mnożnika.

Dziś jednak idee keynesowskie żyją i mają się dobrze, o czym świadczy polityka prowadzona przez wiele państw zachodnich. Funkcjonują bardzo rozbudowane systemy socjalne, nie ma praktycznie państwa bez długu, a kluczowe polityki opierają się na interwencjonizmie. Najlepszym przykładem będzie chyba polityka rolna Unii Europejskiej czy liczne programy pomocowe dla upadających banków lub dużych przedsiębiorstw. Po pieniądze w Europie i w USA ustawiają się w kolejki już nie tylko banki, ale także przedstawiciele branży motoryzacyjnej czy producenci komputerów. Wszyscy domagają się rozsądnych działań i sprawiedliwości społecznej, a w rzeczywistości taka polityka będzie miała tylko negatywne skutki długookresowe. Nie jest to żadne ratowanie gospodarki, ale pogłębienie kryzysu i odwlekanie recesji. To rząd Stanów Zjednoczonych na przykład czynnie zachęcał obywateli do zaciągania kredytów wysokiego ryzyka. Rząd gwarantował kredyty i znacjonalizował słynne Fannie i Freddie – dwie główne instytucje finansowe. Oprócz tego to nie rynek ustalał stopy procentowe i decydował o podaży pieniądza, ale Rezerwa Federalna, czyli tak jakby amerykański bank centralny. Bez znaczenia zresztą czy aktualnym prezesem FED-u był Alan Greenspan czy jest nim Ben Bernanke. Masowo udzielano więc kredytów, bo każdy Amerykanin miał mieć swój własny dom. Obywatele, których zwyczajnie nie było na to stać, nabywali domy. Nie była to więc wolnorynkowa alokacja kapitału. Załamanie stało się więc nieuchronnie, a niektórzy nawet przewidywali kryzys parę lat wcześniej. Taką osobą był m.in. Peter Schiff opowiadający się za austriacką szkołą w ekonomii. Swoją drogą to właśnie austriacka teoria cykli koniunkturalnych świetnie tłumaczy obecny kryzys, jego przyczyny oraz skutki.

Nie brakuje jednak ludzi głoszących, że załamanie jest rezultatem niczym nie skrępowanego kapitalizmu, i że doszłoby do niego nawet bez rządowej interwencji w amerykański rynek kredytowy. Powiedział tak m.in. twardogłowy keynesista Grzegorz Kołodko, dla którego nawet bankrutująca Grecja została doprowadzona to takiego stanu przez dziki neoliberalizm. Jeśli jednak przyjrzymy się najnowszej historii Grecji, to trudno będzie stwierdzić, że wiele lat radykalnych reform partii Panhelleński Ruch Socjalistyczny (w skrócie PASOK) ma z wolnym rynkiem wiele wspólnego. Kraj pogrąża się w chaosie, strajkują związki zawodowe i różne grupy ludności, na ulicach płoną samochody i sklepy, a ludzie nawet nie chcą słyszeć o oszczędnościach czy rezygnacji z czternastej pensji. Nieciekawie jest też we Włoszech, w Hiszpanii czy w Portugalii, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że strumień unijnych pieniędzy kiedyś się wyczerpie. Środków nie starczy na ratowanie każdego bankruta, a rozdęte budżety, pakiety stymulacyjne i inne keynesowskie wynalazki nie są do utrzymania w dłuższym okresie.

Podsumowując stwierdźmy, że chociaż po okresie stagflacji lat 70-tych ubiegłego wieku idee Keynesa straciły sporo na atrakcyjności, a do głosu doszły koncepcje monetarystyczne, to obecnie wiele keynesowskich paradygmatów obecnych jest w polityce gospodarczej państw zachodnich. W rezultacie obserwujemy nadmierne zadłużanie się, rozrost państw opiekuńczych oraz właśnie cykliczne kryzysy finansowe. Niestety nie tylko masy społeczne, ale i liczni politycy nadal ulegają socjalistyczno-keynesowskiemu złudzeniu i hołdują skompromitowanym mitom.

0 0 votes
daj ocenę
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments