Może się to wydawać dla wielu niemożliwe, by osoba uzyskująca stałe dochody miała problemy z dotrwaniem do pierwszego, albo nieprzewidzianym zakupem – choćby nawet na kredyt. Nic bardziej mylnego – aż 11% pracujących Polaków zagrożonych jest biedą. I to nie z własnej niegospodarności, a z powodu sytuacji w państwie.
Co prawda na tle Unii Europejskiej nie wypadamy tak źle, ponieważ wskaźnik ten wynosi we Wspólnocie 8%, jednak jest to i tak poważny bodziec do niepokoju. Według badań najbardziej zagrożeni biedą są ludzie, którzy zatrudnieni są na podstawie tzw. „umów śmieciowych”. Problemem jest także nierzadko niskie wykształcenie, które nie pozwala szukać innej pracy. Niejednokrotnie jednak nawet osoby z wyższym wykształceniem mają problem ze znalezieniem choćby nawet pierwszego lepszego zatrudnienia. Rekord padł w Hiszpanii, gdzie aż 48% młodych ludzi nie może znaleźć pracy. Bezrobocie nakręca spiralę niepokoju w państwie, co nierzadko przekłada się np. na zamieszki. Obecne bezrobocie jest spowodowane zbyt rozwiązłą polityką nie tylko poszczególnych państw, ale i firm, które „żyły” na kredytach. Kiedy nagle kontrahent przestał płacić, to przedsiębiorstwa musiały ograniczyć swoje zapędy rozwojowe, a tym samym i zatrudnienie. W Polsce mamy jednak złożony problem długu publicznego, inflacji, a także zbyt wysokich cen jak na portfel zwykłego Kowalskiego. Zarabiamy bowiem kilkukrotnie mniej jak nasi zachodni sąsiedzi, a ceny w niektórych przypadkach mamy wręcz wyższe.
I nie wygląda na to, by to się miało zmienić. Co prawda rząd stale próbuje dokonywać rozmaitych reform. Jednak jak widać zbyt pobieżnych, by zmieniły one życie szarego obywatela.
