Wiele osób tak naprawdę nigdy nie słyszało o rynku Catalyst. W skrócie jest to miejsce, gdzie handluje się obligacjami – nie tylko tymi wszechobecnymi skarbowymi, ale głównie korporacyjnymi. Cieszą się one coraz większą popularnością na polskim rynku, dlatego warto pomyśleć o tym, czy nie dodać ich do naszego portfela inwestycyjnego.
Łatwo zauważyć, że spółki obecne zarówno na giełdzie, jak i rynku Catalyst posiadają niżej oprocentowane obligacje korporacyjne. Jednak coś za coś – dzięki temu dana spółka jest dużo bardziej przejrzysta. Rynek obligacji nie oferuje co prawda takich wahań, jak tradycyjny rynek akcji, jednak daje pewne poczucie bezpieczeństwa. Oprocentowanie wielu papierów dłużnych zmienia stale swoją wysokość, jednak nie tak często i nie tak bardzo jak akcje. Nierzadko zdarza się także, że zwrot z tego typu inwestycji wynosi 10–15% rocznie i jest dość pewny, co zachęca do lokowania na rynku Catalyst. Ryzyko jest nikłe, jednak należy pamiętać o rozwadze – im wyższe oprocentowanie, tym wyższy ryzyko. Nie zapominajmy o tym pożyczając danej firmie pieniądze na rozwój. Od czasu do czasu zdarza się bowiem sytuacja, w której dana inwestycja „nie wypali” i przedsiębiorstwo ma problem z wykupem swoich obligacji. Nie zmienia to jednak faktu, że rynek obligacji jest jednym z najkorzystniejszych miejsc do zarobku – nawet dla niezwiązanego zupełnie z rynkiem kapitałowym inwestora. Nie jest zbyt zawiły, nie ma wysokich różnic kursowych, więc często wybierany jest przez osoby, które szukają alternatywy dla zbyt nisko oprocentowanych depozytów banków, a boją się jednocześnie funduszy lub samodzielnego inwestowania na giełdzie.
Nie można jednak uznać, że rynek Catalyst jest całkowicie bezpieczny. Jednak w porównaniu na rynku akcji, surowców, czy walut wydaje się być prawdziwą oazą spokoju, który zwabia do siebie coraz to nowych inwestorów z całej Polski.
