Wiele osób uważa, że branża energetyczna jest jedną z najbardziej dochodowych na rynku. Tymczasem Polska Grupa Energetyczna ma zamiar zwolnić aż 10 000 osób. Jest to związane nie tylko z kryzysem gospodarczym, ale także z potrzebą ogromnych inwestycji w sektor energetyczny.
Zwalnia się więc każdego, kogo łatwo jest zastąpić na jego miejscu pracy. PGE nie wyrzuca jednak nikogo na siłę – Ci, którzy zdecydują się odejść dobrowolnie dostaną od 12 do 24 średnich wynagrodzeń odprawy. Trzeba przyznać, że to hojna propozycja. Spółka przeznaczyła na ten cel poważne fundusze – aż 550 mln złotych. Według wyliczeń specjalistów z własnej woli odejdzie ok. 5 000 pracowników. Średnia odprawa ma wynieść aż 110 000 złotych – głównie za sprawą tego, że odejdą przeważnie wykwalifikowani specjaliści, którzy bez problemu znajdą zatrudnienie u konkurencji. Firma liczy jednak na to, że już w 2015 roku cięcia etatów przyniosą oszczędności na poziomie 900 mln złotych. W najbliższych latach z PGE ma odejść oprócz dobrowolnej rzeszy pracowników dodatkowe 5 000 osób, które przejdą na emeryturę. Władzy spółki deklarują jednak, że nie będą zatrudniać na ich miejsce nowych osób – są one po prostu zbędne. Branża tak bardzo się zautomatyzowała, że większość procesów może być wykonywana przez zaledwie jednego, dobrze wykwalifikowanego pracownika.
Wygląda na to, że kryzys dotknął już nawet tak rentowne branże jak energetyka. Pytanie tylko, czy cięcia etatów nie są zagraniem przeciw konkurencji. Być może Polska Grupa Energetyczna zwyczajnie „zbroi się” w zapas kapitału na przejęcie mniejszych operatorów energetycznych lub po prostu walkę z narastającą konkurencją, taka jak np. Enea.
