Choć nadal świat przeżywa kryzys, to nowojorska giełda rośnie jak na drożdżach. Indeksy znów poszybowały w górę – Dow Jones Industrial o 0,36%, Nasdaq o 0,67%, a S&P500 o 0,49%. Dość skromne wzrosty spowodowane nadal są tym, że inwestorzy czekają na to, jak „rozegra się” sytuacja na międzynarodowych rynkach kapitałowych. Boją się bowiem inwestować w ciemno.
Dobre nastroje na Wall Street wywołały niezłe informacje zarówno ze Stanów Zjednoczonych, jak i Europy. Liczba osób ubiegających się o zasiłek bezrobotny w USA zmalała z tygodnia na tydzień o aż 50 000 osób – to jeden z najlepszych wyników od kilku lat. Ani drgnęły ceny konsumpcyjne, które trzymając się na stałym poziomie napędzają mimowolnie gospodarkę. Co prawda spadły inwestycje w budowę własnego domu, jednak należy mieć na uwadze, że większość Amerykanów nawet jeśli posiada środki, to boi inwestować się w czasie kryzysu. Republikańska Izba Reprezentantów odrzuciła także niedawno projekt zwiększenia deficytu wydatków publicznych, przez co inwestorzy odczuli prawdziwą ulgę i chęć do inwestowania w kraju, który wszyscy chcą reformować. Także w Europie nie dzieje się gorzej – zarówno Hiszpania, jak i Francja sprzedała swoje obligacje o wartości rzędu prawie 8 mld euro. Nie zmienia to jednak faktu, że według wielu ekonomistów Stary Kontynent nadal jest na skraju recesji gospodarczej.
Informacje z parkietu w Nowym Jorku nastawiają pozytywnie inwestorów na całym globie. Niektórzy eksperci twierdzą wręcz, że to USA wyciągnie świat z kryzysu. Pytanie tylko, czy to w ogóle możliwe, w dobie kiedy wszyscy tak naprawdę mają problemy z pieniędzmi.
