Tak naprawdę mało kto zastanawia się, ile nas kosztuje obecna zima. Początkowo wydawało się, iż będzie bardzo lekka, jednak od kilku dni mamy w Polsce prawdziwą falę mrozów i śnieżyc. Podobnie wygląda krajobraz w całej Europie – nawet na południu Włoch czy Hiszpanii jest sporo chłodniej niż zwykle.
Są miejsca na Starym Kontynencie, gdzie ludność przygotowuje się do przetrwania najgorszej zimy od nawet 60 lat. Z dnia na dzień słychać doniesienia o tym, że ktoś zamarzł. Pamiętajmy jednak o tym, że mroźne dnie i noce powodują także wzrost cen wielu rzeczy – np. prądu elektrycznego czy pszenicy. Mamy coraz większe problemy z transportem, przez co spora część towaru ledwo dociera w wielu miejscach do sklepów. W Niemczech energia elektryczna podrożała o aż 14%, a we Francji o 29% – do 73 euro za MWh. Jest to najwyższy poziom od grudnia 2010 roku. W Polsce jest podobnie, jak w Europie Zachodniej. PGNiG ograniczyło dostawy dla swoich trzech głównych klientów. Jest to spowodowane tym, że wysokie mrozy na terenie naszego kraju wymusiły większe zużycie gazu – problem w tym, że o aż 41% względem grudnia ubiegłego roku. Jeśli więc nie ograniczymy dostaw surowca, to zwyczajnie go zabraknie w magazynach.
Miejmy jednak nadzieje, że obecna pora roku – a raczej jej mroźne kaprysy – miną tak szybko, jak do nas przyszły. Nikt nie chce bowiem nie tylko marznąć na pobliskim przystanku, ale także płacić więcej za paliwo, transport czy energię elektryczną – zwłaszcza, że mamy kryzys, a podwyżek nie widać.
