Z ostatnich danych jasno wynika, że kryzys dotknął nie tylko Europy czy Stanów Zjednoczonych, ale także gospodarki Japonii. „Kraj kwitnącej wiśni” zmaga się ze spadkiem PKB, a także coraz większym bezrobociem. Słabnie popyt na japoński sprzęt elektroniczny czy samochody – wszystko przez problemy Amerykanów – mówią specjaliści.
W czwartym kwartale 2011 roku PKB Japonii spadło o aż 2,3%. Prognozy były dużo bardziej hojne, ponieważ ekonomiści zakładali spadek o jedynie 1,3%. Co prawda do końca trzeciego kwartału ubiegłego roku lokalna gospodarka rozwijała się całkiem nieźle – w tempie nawet 7% – jednak na drodze kolejnym wzrostom stanął silny jen i spadek popytu na japońskie towary. Do załamania japońskiej gospodarki przyczyniły się też powodzie w Tajlandii. Eksperci twierdzą jednak, że nie ma zbytnich powodów do niepokoju. Główny odbiorca japońskich towarów – Stany Zjednoczone – powoli podnosi się z kryzysu. Coraz lepsze dane napływające dane zza oceanu pozwalają myśleć, że przełoży się to np. na zapotrzebowanie na japońskie samochody, które są ostatnimi czasy dosłownie rozchwytywane w amerykańskich salonach. Inną opinię na temat własnej gospodarki mają jednak specjaliści z Japonii, którzy twierdzą iż ich kraj nadal pozostanie pod wpływem informacji napływających głównie z Europy. Jeśli na Starym Kontynencie będzie źle, to i Japonia to poważnie odczuje – mówią.
Jedni mówią, że nie należy się przejmować zawirowaniami w Europie, inni że to co dzieje się na Wall Street odbija się na całym świecie. Tak czy inaczej Japonia jest w chwilowym spowolnieniu, które tak naprawdę nie wiadomo kiedy się skończy. Miejmy nadzieje, że szybko, ponieważ rynek azjatycki jest obecnie największym na świecie zarówno pod względem sprzedaży, jak i produkcji.