Po szeregu podwyżek ceny ropy na amerykańskim rynku paliw nareszcie spadają. Baryłka lekkiej słodkiej ropy West Texas Intermediate potaniała na NYMEX w Nowym Jorku do poziomu 109,29 USD. To spadek o aż 48 centów. Jeszcze większe spadki miały miejsce w Europie pomimo tego, że na giełdzie w Londynie ropa naftowa nadal bije cenowe rekordy.
W dostawach trzymiesięcznych na giełdzie paliw ICE Futures za baryłkę „czarnego złota” trzeba zapłacić obecnie aż 124,64 USD – i to pomimo spadku cen o aż 83 centy. Zdaniem specjalistów spadki cen spowodowane są swoistym ostudzeniem na rynkach. Inwestorzy nadal nie wierzą w potencjał światowej gospodarki. Nadal krążą czarne chmury zarówno nad USA, jak i Europą. Wielu ekspertów twierdzi otwarcie, że pomimo doraźnej pomocy Grecja i tak upadnie. Jeśli by się tak stało, to cała Unia Europejska i strefa euro upadłyby razem z nią – straszą ekonomiści. Stany Zjednoczone są jednak w dużo lepszej kondycji, aniżeli Stary Kontynent. Pomimo tego, że bezrobocie utrzymuje się tam nadal na stosunkowo wysokim poziomie, to paliwo w porównaniu do Europy jest dużo tańsze, co przekłada się na koszty siły roboczej. Co prawda zaostrzona polityka kredytowa nie sprzyja zarówno amerykańskim firmom, jak i Amerykanom, ale są oni i tak w dużo lepszej kondycji finansowej niż stale zaciskający pasa Europejczycy. Nie wykluczone jest jednak to, że ceny ropy naftowej na światowych rynkach po lekkich spadkach ponownie zaczną rosnąć – głównie za sprawą braku irańskiej ropy, a także ograniczenia wydobycia przez Kazachstan.
Miejmy nadzieje, że ceny jednak nie poszybują zbyt wysoko. Mało kogo bowiem już teraz stać na tankowanie do pełna – zwłaszcza w Polsce. Nie wiadomo jednak, jak będą podążać rynki w najbliższych dniach. Lepiej uważasz z inwestycjami w surowce – mówią specjaliści.