Coraz częściej w naszym kraju powraca temat wymiany polskiej złotówki na europejską walutę. Problem jednak w tym, że obecnie spełniamy jedno kryterium, upoważniające nas do wprowadzenia euro w Polsce.
Bez problemu spełniamy kryterium – stóp procentowych. Z innymi jest poważny problem. Mowa między innymi o kryterium kursu złotego wobec euro, a także kryterium fiskalnym. Pierwsze z nich nie jest spełnione, ponieważ nadal nie wdrożono w Polsce systemu ERM II. Jeśli chodzi natomiast o to drugie, to jak na razie mamy zbyt wysoki dług publiczny względem PKB. Być może to pewien paradoks, ale wiele osób to naprawdę cieszy. Większość Polaków jest przeciwna wprowadzeniu europejskiej waluty w naszym kraju – głównie w obawie przed głodowymi pensjami i emeryturami oraz ogromnymi wzrostami cen. Dodatkowo wprowadzając europejską walutę w Polsce nasz rząd zamknie drogę powrotną wielu osobom, które wyjechały zagranicę za chlebem – komentują specjaliści. Nie będzie się bowiem opłacało już przysyłać pieniędzy dla rodziny czy przejeżdżać w swoje rodzinne strony np. na wakacje. Osłabi to z pewnością nie tylko polską turystykę, ale i handel. Każdego roku osoby zarabiające zagranicą wydają w naszym kraju miliardy złotych. Jeśli wprowadzimy euro może się okazać, że np. Niemcy przestaną przekraczać tak często polską granicę w celu zakupu wielu produktów – zaczynając od chleba, a kończąc na paliwie.
Warto także wziąć pod uwagę, czy przeciętnego Kowalskiego stać na wprowadzenie eurowaluty. Może się bowiem okazać, że obecne wynagrodzenia przeliczone na euro będą naprawdę głodowe i nie wystarczą milionom Polaków na „przetrwanie” do przysłowiowego pierwszego. Pytanie tylko, czy kogoś z rządu Donalda Tuska, który stale opowiada się za wprowadzeniem euro w Polsce to obchodzi.
