Obecnie jedynie rząd udaje, że w Polsce żyje się wygodnie i dostatnie. Zupełnie innego zdania są Polacy – i słusznie. Według ostatnich danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny bezrobocie ponownie poszło w górę – i to do poziomu 13,5%. To wzrost o aż 0,3% względem stycznia.
Pracy jest najmniej od dobrych kilku lat. Wszystko przez kryzys – mówią specjaliści. W styczniu politycy zarzekali się, że złe dane to jedynie skutek kończących się umów, które w większości obowiązują do końca grudnia. Okazuje się jednak, że chodzi o co innego – o brak pieniędzy w polskich firmach. Zatory płatnicze i problemy z uzyskaniem ewentualnego finansowania z banku sprawiają, że wielu pracodawców woli dać pracownikowi podwyżkę i dołożyć mu obowiązków, niż zatrudnić kolejnego podwładnego. Nierzadko sami biznesmeni przejmują obowiązki pracowników – wszystko po to, aby było taniej. Pociąga to jednak fatalne skutki dla polskiego rynku pracy. O ile inżynierowie czy informatycy w dużych miastach są wręcz rozchwytywani, o tyle bankierzy mogą być już w sporo gorzej sytuacji. Najgorzej obecnie mają osoby – paradoksalnie – po prawie, administracji czy politologii. To właśnie absolwentów tych studiów jest najwięcej, więc pracodawcy mają w czym przebierać.
Żaden specjalista nie chce prognozować, jak będzie wyglądał poziom bezrobocia w Polsce w najbliższych miesiącach. Patrząc na dane historyczne można się spodziewać, że spadnie. Ale tylko chwilowo, ponieważ idzie wiosna oraz związane z nią prace sezonowe.
