Wygląda na to że niedawny wypadek związany z niezwykle groźnym wyciekiem gazu nabiera na sile. W pewnym sensie można mówić o nie małym szczęściu załogi, która mogła także stracić przy okazji życie. Skupmy się jednak na samym wycieku, ponieważ nic nikomu się nie stało, a sam wyciek jest ogromną stratą finansową, ale przede wszystkim ekologiczną. Przypomnijmy że opisywany wyciek nastąpił w weekend w pobliżu platformy wiertniczej Elgin na Morzu Północnym. Zatrzymanie wydobywającego się gazu może potrwać nawet do sześciu miesięcy, co nie jest dobre zarówno pod względem finansowym, jak i ekologicznym. Za platformę wiertniczą odpowiedzialny jest francuski koncern Total – od teraz jego zadaniem jest jak najszybsze powstrzymanie nagłego wycieku gazu.
Nieszczelny odwiert gazu powstał około 250 kilometrów na wschód od szkockiego wybrzeża, który w powstał prawdopodobnie w nocy z niedzieli na poniedziałek, jednak informacja o wycieku została podana publicznie dopiero we wtorek, chcąc ocenić sytuację i skalę zniszczeń jakie spowoduje nieszczelność. Obecnie wokół platformy wiertniczej nie można przepływać ani także przelatywać, gdyż władze wydały zakaz poruszania się w obrębie tego miejsca po odkrytych niedawno plamach ciekłego gazu, które rozciągają się na odległość 11 kilometrów – władze są zdanie że może dość do zapłonu (z tego względu wyłączono też zasilanie na Elgin). Dodatkowym problemem wydaje się unosząca chmura gazu, która prawdopodobnie powędruje w kierunku Szkocji. Francuska firma poinformowała także że w poniedziałek zostali ewakuowani wszyscy pracownicy platformy wiertniczej Elgin oraz jej pobliskiej koleżanki – łącznie ewakuowanych zostało 238 pracowników. Dla większego bezpieczeństwa koncern Shell także postanowił ewakuować swoich pracowników w pobliżu uszkodzonego odwiertu – zatrzymane zostały więc prace na dwóch platformach wiertniczych. Przeprowadzenie całej akcji potrwa prawdopodobnie do sześciu miesięcy. Firma Total odnotowała także spadek na giełdzie, gdzie jej akcje spadły o całe 6,2 procent.
