Po wczorajszych spadkach na dzisiejszych notowania ceny ropy naftowej poszybowały w górę. Zdaniem specjalistów to nic innego, jak odreagowanie rynku od ostatnich spadków.
Za „czarne złoto” trzeba zapłacić:
- w Nowym Jorku – 101,20 USD za baryłkę; to wzrost o 18 centów
- w Londynie – 120,10 USD za baryłkę; to wzrost o 22 centy
Zwyżka cen paliw na światowych rynkach nie ma jednak uzasadnienia w informacjach makroekonomicznych czy na giełdowych parkietach. Co prawda wczoraj maklerzy otwarcie spekulowali na temat ogromnych rezerw w USA, które drastycznie obniżyły wyceny ropy naftowej, ale wygląda na to, że do ogłoszenia oficjalnych danych na początku przyszłego tygodnia nic się nie zmieni.
Miejmy jednak nadzieje, że paliwa będą raczej tanieć, a nie drożeć. Jest to bowiem o wiele bardziej korzystniejsze dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, jak i Starego Kontynentu, który to coraz bardziej popada w problemy związane z globalnym kryzysem gospodarczym.