Rynek obligacji korporacyjnych w Polsce – czyli Catalyst – rozwija się od kilku lat bardzo dynamicznie. Wszystko przez kryzys, który ograniczył dostępność tradycyjnego finansowania przedsiębiorstw ze strony banków. Wiele firm coraz chętniej emituje własne papiery dłużne, by sfinansować nimi np. nową linię produkcyjną.
Ostatnie dane jasno pokazują, że na działającym przy GPW rynku firmowych obligacji dominują cztery branże: banki, deweloperzy, faktorzy oraz windykatorzy. To właśnie przedsiębiorstwa o takim głównym typie swojej działalności zgarniają z Catalyst najwięcej, ponieważ mają wysokie stopy zwrotu i model biznesowy odpowiedni na każde czasy. Inwestorzy nie boją się pożyczać firmom związanym z finansami, ponieważ nadal krąży przeświadczenie, że to właśnie banki mają najwięcej pieniędzy. Jeśli jednak poszukujemy wysokich zysków, to bardziej powinniśmy zainteresować się obligacjami emitowanymi przez spółki z branży farmaceutycznej czy IT. To właśnie one choć nierzadko zatrudniają kilku lub kilkunastu pracowników generują największe zyski dla inwestorów. Choć często mało znane i dopiero debiutujące przedsiębiorstwa na Catalyst mogą budzić wśród wielu osób pewnego rodzaju panikę przed ewentualną niewypłacalnością, to statystyki mówią, że w większości są one tak samo solidne w wykupie swoich zobowiązań, jak duzi gracze na rynku.
Nie ma co ukrywać, że w dobie kryzysu wielu inwestorów uciekło z tradycyjnego parkietu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie na rynek Catalyst. Jest to spowodowane większą prostotą rynku obligacji korporacyjnych, aniżeli akcji oraz tym, że papiery dłużne przedsiębiorstw dają w większości przypadków nawet kilkukrotnie lepiej zarobić, niż pospolite depozyty bankowe.