Wydawać by się mogło, że to Amerykanie, a nie Norwegowie latają najczęściej. Tymczasem to Ci drudzy w ubiegłym roku wykonali aż 850 000 lotów.
Aż 4,8 mln Norwegów deklaruje, że aktywnie korzysta z linii lotniczych. Nic więc dziwnego, że norweskie lotniska obsłużyły w 2011 roku bagatela 41 mln pasażerów. Paradoks polega jednak na tym, że kraj tak mały – bo liczący zaledwie w linii prostej 1 728 km – ma aż tak bardzo rozrośnięty transport powietrzny. Zdaniem specjalistów jest to naturalna konsekwencja ukształtowania terenu. Poprzecina licznymi fiordami Norwegia nie pozwala bardzo często na dotarcie z miasta do miasta samochodem czy pociągiem. Czasem jest to możliwe, ale okrężną drogą, co znacznie zwiększa czas podróży. Pomysłowi Norwegowie wolą więc oszczędzać czas, a więc i pieniądze. Obecnie samolotem z Oslo można dolecieć codziennie nawet na Szpicbergen. W Norwegii jest obecnie 51 lotnisk, z których niektórzy pasażerowie latają samolotem nawet codziennie do pracy. Zamożne społeczeństwo nie oszczędza na wygodzie, a linie lotnicze stale tworzą coraz to nowe promocje. Złośliwi śmieją się wręcz, że norweskie linie lotnicze wprowadzą w końcu abonament miesięczny na latanie. Norwegian Bjoern Kjos zamówiły ostatnio 150 nowych maszyn. Wszystko po to, aby sprostać stale rosnącemu popytowi na pasażerski transport lotniczy.
Dla wielu Skandynawia jest rajem do życia. Z pewnością poziom bezpieczeństwa, jak i zamożności należą tam do jednych z najwyższych na świecie. Dodatkowo jak widać można tam bardzo wygodnie latać samolotem, ponieważ pozwala na to rozbudowa infrastruktura lotnisk i połączeń lotniczych. Szkoda tylko, że Norwegia wita zimnem praktycznie przez cały rok, bo inaczej byłby to praktycznie idealny kraj do emigracji.
