Po serii wzrostów spadają notowania ropy naftowej. Wszystko przez rosnące rezerwy paliw w Stanach Zjednoczonych, a także zmniejszony popyt na „czarne złoto” na świecie.
Za baryłkę trzeba zapłacić:
- w Nowym Jorku 107,40 USD – spadek o 69 centów;
- w Londynie 125,10 USD – spadek o 61 centów.
Analitycy szacują, że rezerwy surowca w USA wzrosły ostatnimi czasy o nawet 2,1 mln baryłek. Dodatkowo wzmaga się import z Kanady. W Europie spadki są analogiczną konsekwencją obniżek cen za oceanem, a także spadku zapotrzebowania na paliwa. Obecnie zarówno olej napędowy, jak i benzyna są tak drogie, że średnio co trzeci kierowca myśli o sprzedaży swoich czterech kółek. Droga ropa naftowa pociąga za sobą podwyżki praktycznie wszystkich towarów i usług – od chleba, po montaż okien. Niestety – mało kto się tym przejmuje, a cierpią jak zwykle najbiedniejsi.
Pomimo obniżek cen ropy naftowej na światowych rynkach nie wygląda na to, by w najbliższym czasie ceny na okolicznych stacjach benzynowych miały ulec zmianie na korzyść konsumenta. Wręcz przeciwnie – specjaliści straszą, że z miesiąca na miesiąc będzie coraz drożej. Pytanie tylko, czy portfel przeciętnego Kowalskiego to wytrzyma.