Ostatnia nawałnica (a właściwie trąba powietrzna), która przeszła przez Bory Tucholskie wywołała ogromne straty nie tylko w postaci zniszczonych lasów, ale także gospodarstw domowych. Przeciętny Kowalski nadal niechętnie się ubezpiecza, ale część osób może liczyć na wypłaty od ubezpieczycieli. O jakiej kwocie mowa?
„Polscy ubezpieczyciele wyłożą dla poszkodowanych łącznie 275 mln złotych. Kwota wydaje się imponująca, ale to średnia 4 300 złotych na jednego ubezpieczonego. Sami możemy zadać sobie pytanie, czy to wystarczy np. na odbudowę choćby stodoły” – komentują specjaliści.
Podczas ostatnich powodzi ubezpieczyciele musieli wypłacić dużo więcej, niż teraz – bo bagatela 1,4 mld złotych. Byli tacy, którzy otrzymali nawet po kilkaset tysięcy złotych. Warto jednak podkreślić, że nieubezpieczeni nie dostali ani grosza od firm ubezpieczeniowych.
„Zawsze w przypadkach kataklizmów pomaga także państwo. W tym wypadku każda poszkodowana rodzina mogła liczyć na 6 000 złotych. To niewiele – ale zawsze coś” – mówią urzędnicy.
Istnieje także możliwość preferencyjnych kredytów, ale nie ma się co łudzić, że szanse na nie ma każdy. Państwo może co najwyżej dołożyć do odsetek, dzięki czemu pieniądze od banku będziemy mogli pożyczyć na minimalny procent. Tak czy inaczej zostanie jednak sprawdzona nasza zdolność kredytowa, która może sprawić, że nie dostaniemy ani grosza.
„Wielu poszkodowanych to rolnicy z niewielkim majątkiem i dochodami. Nie mają oni większych szans na kredyt w banku, dlatego ważne jest, by pomogło im choć częściowo państwo” – podkreślają eksperci.
