Wygląda na to, że ostrzeżenia ze strony pracowników technicznych niemieckich linii lotniczych Lufthansa nie były typową groźbą bez pokrycia. W obawie o przyszłe zmiany pracownicy techniczni postanowili rozpocząć wczoraj całodniowy strajk ostrzegawczy. Strajk objął 15 największych portów lotniczych na terenie Niemiec paraliżując tym samym praktycznie wszystkie loty niemieckiego przewoźnika.
Chaos musiał być w jakiś sposób opanowany, dlatego Lufthansa zdecydowała się na odwołanie większości połączeń. Na wczoraj zaplanowanych lotów było 1720, jednak tylko 32 udało się w pełni zrealizować. Praktycznie wszystkie połączenie niemieckie i europejskie zostały anulowane. Przedstawiciele Lufthansa przekonują, że pasażerowie, którzy nie będą mogli – ze względu na strajk – odbyć swojej podróży mogą skorzystać z bezpłatnych połączeń krajowych jakie zaoferuje im niemiecka kolej w danym dniu. Pracownicy jednak szybko się nie poddadzą. Związki zawodowe chcąc wymusić na niemieckim przewoźniku podwyżkę pensji o 5,2 procent dla 33 tysięcy zatrudnionych pracowników. Warto także pamiętać pierwszy strajk ostrzegawczy, który rozpoczął się miesiąc temu w porcie lotniczym we Frankfurcie nad Menem i kilku innych mniejszych lotniskach. Strajk ostrzegawczy trwał wówczas siedem godzin, co spowodowało odwołanie blisko 700 lotów. Obecne negocjacje obejmują nie tylko podwyżkę płac, ale także ochronę przed zwolnieniami oraz lepsze warunki dla uczniów przygotowujących się do podjęcia pracy w Lufthansie.
Niestety zarząd nie jest skłonny negocjować ani z pracownikami, ani z związkami zawodowymi. Proponuje natomiast, by pracownicy zrezygnowali z roszczeń o podwyżkę oraz zgodzili się na wydłużenie czasu pracy. Nowością nie jest także fakt, że Lufthansa od ubiegłego roku wprowadza program restrukturyzacji koncernu, gdyż ceny paliwa stają się zbyt duże dla tego niemieckiego przewoźnika.
