Popularność promocji jest naturalna. Każda z nas chce bowiem kupić coś taniej. Okazyjna cena podąża za nami praktycznie cały czas, bo jak nie w jednym to w drugim sklepie jesteśmy informowani o okresie zniżkowym – i tak przez cały rok. Nic więc dziwnego, że coraz większa ilość osób zastanawia się nad sensem promocji oraz ich słownym nadużyciom. Badania wykazały bowiem, że słowo „promocja” zwiększa u nas poczucie atrakcyjności danym produktem, choć i tak jest lepiej niż kiedyś. Niegdyś wystarczyło wywiesić tabliczkę informującą o promocji czy wyprzedaży, a sklep był praktycznie „sprzedany” – w jednej chwili ludzie potrafili wykupić wszystko. Często bez zastanowienia, nie myśląc czy dany produkt się im przyda czy nie. Dzisiaj jest troszkę inaczej, ale wszystko za sprawą nieuczciwych praktyk stosowanych przez większość producentów.
Dzisiejsze promocje nie są atrakcyjnymi ofertami. Mamy ich przesyt, bo wyprzedaże towarzyszą nam praktycznie przez cały rok – jak nie w jednym to w drugim sklepie. Z tego też powodu, wiele osób straciło wiarę w magię tych słów. Nie wierzą, że promocja jest faktyczną okazją cenową. Praktyka wykazuje, że mają oni racje. Producenci często podwyższają ceny sprzętu kilka tygodni przed, by później móc je obniżyć i wywołać wielki szał cen. Wielu daje się nabrać, ale taktyka ta powoli odchodzi do lamusa, gdyż w dobie porównywarek internetowych jest to po prostu nieopłacalne – warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że jest pokolenie, które nie sprawdza cen w internecie i tym samym przepłaca.
Czy warto jest więc kupować w sklepach na słynnych wyprzedażach czy organizowanych promocjach? Z pewnością tak, bo wiele produktów uda się kupić taniej. Nie oznacza to jednak, że będzie tak za każdym razem, dlatego podchodźmy do nich z lekkim przymrużeniem oka. Nie dajmy się omamić marketingowym zagraniom i sami sprawdzajmy co rzeczywiście jest promocją, a co jedynie ją udaje – szczególnie, że już za niebawem okres wielkich zakupów.
