Subskrypcja nie jest niczym nowym. To stare zjawisko polegające na tym, że w ramach płaconego abonamentu otrzymujemy jakąś znaną nam wartość. Może to być co tydzień, miesiąc lub kwartał. Najczęściej subskrypcja związana jest z pismem. Każde pismo stara się mieć zapewniony stały nakład numerów, dlatego stara się przekonać potencjalnych odbiorców, że subskrypcja jest tym czego chcą. To wygodne, bo nie muszą wychodzić z domu (paczka dostarczana jest w dniu premiery czasopisma), a także tanie – kupując roczną subskrypcję płacimy często mniej, otrzymujemy jakiś gratis i darmową przesyłkę do domu. W internecie pojawiło się jednak nowe zjawisko – zakupy subskrypcyjne – które w krajach zachodnich robi sporą „karierę”, a w Polsce to wciąż ciekawa nowinka.
Polacy coraz częściej mają do czynienia z nowościami i to w równym stopniu jak reszta naszych zachodnich partnerów. Oznacza to więc tyle, że Zachód nie daje nam czekać roku lub dwóch, zanim coś się u nas pojawi. Zazwyczaj opóźnienie jest niewielki – kilka tygodni lub miesięcy. Nie inaczej było z zakupami subskrypcyjnymi. Coraz więcej sklepów w Polsce oferuje taki rodzaj sprzedaży – w zamian za abonament. Co ciekawe, sposób sprzedaży drogą subskrypcji nie jest aż taki nowy u nas, jakby się mogło wydawać (choć zdaję też sobie sprawę z tego, że są wśród was osoby, które nigdy wcześniej o nim nie słyszały). Na rodzimym rynku pojawił się już dwa lata temu – wraz z premierą platformy Subscrea.
Wyżej wspomniana platforma nie osiągnęła znaczącego sukcesu, choć w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii wyglądało to troszkę inaczej – największy szał na zakupy subskrypcyjne pojawił się w Stanach Zjednoczonych. Polska dopiero teraz zaczyna doganiać Zachód pod względem zainteresowania tego rodzaju zakupami. Wszak są one korzystne dla każdej strony (cenowo), a poza tym dają co miesiąc to, czego oczekujemy. Oby było ich coraz więcej.