Rynek mieszkaniowy stał się naie tylko trudny dla sprzedających mieszkania, ale również dla tych, którzy chcą akurat je nabyć. Od stycznia trudniej uzyskać kredyt hipoteczny, dlatego kandydaci do zakupu własnego M wolą tańsze, ale większe mieszkania – choćby za cenę komfortu i okolicy.
Coraz większą popularność zdobywają mieszkania z tzw. „wielkiej płyty„. Są to bloki mieszkalne budowane jeszcze w czasach PRL – z jednego, ogromnego kawałku betonu. Z zewnątrz praktycznie nie wyróżnia się w nich żadne mieszkanie, za to w praktyce mogą się one wyróżniać znacznie spośród innych – głównie swoją ceną. Ich udział w rynku mieszkaniowym wzrósł w 2011 roku o aż 6%. W niektórych miastach – takich jak np. Warszawa – było to prawie 51%! Powodzeniem cieszą się lokale sprzed 30 lat także w Poznaniu, gdzie 40% zakupionych mieszkań, to właśnie te z „wielkiej płyty”. Powodem wyboru takiego lokalu, a nie nowego od dewelopera jest głównie wspomniana już cena – jest ona statystycznie niższa o aż 14%. Jest to spowodowane tańszymi materiałami użytymi przy wykonaniu budynku, a także jego komfortem. Kolejnym powodem wyboru mieszkania wybudowanego w czasach PRL jest dostępność w dogorywającym już programie dopłat „Rodzina na swoim”. Niejednokrotnie jedynie mieszkania „z wielkiej płyty” kwalifikowały się do dopłat, przez co ich wyniki sprzedaży w ubiegłym roku są aż tak dobre.
Nie jest to jednak wcale zły wybór na pierwsze mieszkanie dla np. młodego małżeństwa. Kiedy liczy się każdy przysłowiowy grosz, warto wydać go z rozwagą. Zawsze przecież mieszkanie można zmienić na inne, a lepiej mieć większe i z drugiej ręki niż nowe i małe. Ale oczywiście o gustach się nie dyskutuje.