Grecja porozumiała się z Unią Europejską w sprawie długotrwałego planu oszczędności, który ma uchronić Ateny przed bankructwem. Nie brak jednak głosów niezadowolenia ze strony obywateli, którzy powszechnie nie zgadzają się na pozbawienie wielu dotychczasowych przywilejów.
Lista cięć jest długa, a oto przykładowe z nich:
- Płace w sektorze prywatnym mają zostać zamrożone dopóty, dopóki stopa bezrobocia, wynosząca obecnie 19%, nie spadnie do 10%
- Płaca minimalna ma zostać zredukowana o 22%, do 590 euro miesięcznie
- Obcięcie o 15% emerytur wypłacanych przez fundusze emerytalne banków , towarzystwa telefoniczne i przedsiębiorstwa energetyczne
- Redukcja miejsc pracy w sektorze publicznym o 150 000 wakatów
Wygląda więc na to, że to już koniec przysłowiowego „udawania Greka”. Każdy będzie pracował równo i uczciwie – jak każdy inny Europejczyk. Wielu obywateli Aten pyta, dlaczego mają zaciskać pasa, skoro to nie oni spowodowali kryzys. Problem jednak w tym, że znacząco się do niego przyczynili – choćby przez to, że latami pobiera zbyt wysoki świadczenia, zbyt mało pracowali względem pobieranych wynagrodzeń i „rozpasali” państwowy system zatrudnienia, który przyjmował tylu nowych urzędników, ilu było bezrobotnych.
Sytuacja ta jednak już raczej się nie powtórzy. Unia Europejska oficjalnie „położyła łapę na tym co było dotychczas nie tak”. Wielu specjalistów mówi, że to przysłowiowy ostatni gwizdek, ponieważ już w marcu Grecja musi wykupić część obligacji. Jeśli teraz więc nie zacznie cięć wydatków, to możliwe że zwyczajnie nie zdąży.
