Tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele środków każdego miesiąca „zabiera nam” państwo w postaci rozmaitych podatków – składek rentowych, ubezpieczeniowych, zaliczek na podatek dochodowy czy akcyzy. Wyliczenia specjalistów mówią jasno – do Skarbu Państwa trafia praktycznie rzecz biorąc ponad 30% naszego wynagrodzenia brutto.
Każda osoba zarabiająca nawet średnią krajową oscylującą wokół kwoty 4 000 złotych miesięcznie dostaje tak naprawdę na konto kwotę nieco ponad 2 800 złotych. Jest to spowodowane potrąceniem prawie 550 złotych na składki ZUS, nieco ponad 300 złotych na ubezpieczenie zdrowotne oraz prawie 290 złotych zaliczki na podatek dochodowy PIT. Należy mieć na uwadze, że na koniec roku przyjdzie nam jeszcze wypełnić zeznanie podatkowe i przeważnie dopłacić brakujący podatek – w tym przypadku jakieś 2 600 złotych. Tak naprawdę więc każdego miesiąca musimy więc zaoszczędzić dodatkowe kilkaset złotych z wypłaty otrzymywanej na konto, by na koniec roku mieć jak uregulować podatek na rzecz fiskusa. W praktyce oznacza to tyle, że rzekome netto na poziomie 2 800 złotych miesięcznie zmniejsza się w „magiczny” sposób do poziomu 2 500 złotych. Pamiętajmy jednak o tym, że w Polsce aż 18% osób pracuje jedynie za najniższą, a nie średnią krajową. Pytanie tylko, jak za to przeżyć – zwłaszcza w dużym mieście – gdy przy nawet średniej pensji trudno wynająć kawalerkę w stolicy i pokryć wszelkie podstawowe koszty życia – takie jak jedzenie czy transport miejski.
Wielu specjalistów podkreśla coraz częściej fakt tego, że w naszym kraju mamy jedne z najwyższych podatków w Europie. Co prawda w tzw. „państwach zachodnich” pracownik otrzymuje średnio 40% mniej na konto, niż faktycznie ma na umowie, ale jest to kwota ostateczna. Tymczasem w Polsce od kwoty netto trzeba bardzo często uregulować jeszcze na koniec roku należy dla Urzędu Skarbowego podatek PIT.
